Reklama

Barack Obama przemówił do przyjaciół-gejów

Przed wyborami Obama mógł liczyć na poparcie gejów. Teraz żądają zapłaty

Aktualizacja: 30.06.2009 21:55 Publikacja: 30.06.2009 21:51

W poniedziałek Obama musiał się oderwać od wielkiej światowej polityki, zapomnieć o Iraku i Afganistanie i odłożyć na bok walkę z kryzysem, by wydać przyjęcie z okazji 40. rocznicy narodzin ruchu obrony praw homoseksualistów.

– Mam na tej sali wielu przyjaciół – mówił do ponad 200 gości. Nie ukrywał, że zdaje sobie sprawę z narastającego w ich szeregach rozczarowania jego rządami. – Wiem, że wielu z was uważa, iż postęp jest zbyt wolny. Ale ja odpowiadam: poczyniliśmy już duży postęp, a poczynimy jeszcze większy. Nadal będę waszym sojusznikiem, nadal będę walczył dla was i ramię w ramię z wami – mówił.

Ostatnio Obama znalazł się pod narastającą presją ze strony gejowskich przyjaciół. Przypomniał więc, że się stara. Że próbuje przekonać Kongres do przyjęcia ustawy gwarantującej partnerom homoseksualnym te same prawa do wszelkich świadczeń, które posiadają heteroseksualni małżonkowie. Że spróbuje obalić tzw. ustawę o ochronie małżeństwa. Że chce uchylić zasadę "nie pytaj, nie mów", która co prawda zakazuje przełożonym pytać podwładnych o orientację, ale nie pozwala też gejom -żołnierzom na okazywanie orientacji seksualnej pod groźbą usunięcia z armii. Zaraz jednak dodał, że wszystko musi potrwać, że nie jest łatwo. Nawet "nie pytaj i nie mów", którego zniesienie zapowiadał najgłośniej, musi jego zdaniem pozostać na razie w mocy: prezydent stwierdził, że nie można forsować tak poważnych zmian, gdy toczą się dwie wojny.

Wielu gości bankietu w Białym Domu nie kryło rozczarowania. Mówili o złamanych obietnicach i obawie prezydenta przed podjęciem ryzy - ka. "Człowiek, który nazywa sam siebie "zaciekłym adwokatem" naszych praw i równości nie zasługuje na taki tytuł, jeśli nie jest gotów pójść na całość", stwierdził w komentarzu popularny gejowski portal Queerty.com.

Kłopot (dla gejowskich działaczy) w tym, że Obama jest prezydentem USA, a nie tylko najbardziej liberalnych odcinków obu wybrzeży. A wśród jego wyborców są miliony umiarkowanych Amerykanów, którzy mają co najmniej sceptyczny stosunek do ofensywy orędowników gejowskiej sprawy – a zwłaszcza małżeństw homoseksualistów.

Reklama
Reklama

Sam Obama mówił przed wyborami, że jego zdaniem związki cywilne homoseksualistów powinny im wystarczyć i że małżeństwo powinno być wyłącznie między kobietą a mężczyzną. Dla wielu gejowskich aktywistów była to ze strony Obamy wyborcza zasłona dymna. Teraz przekonują się, że nawet z sojusznikiem w Białym Domu nie będzie im łatwo. Z kolei Obama odczuwa, co znaczy presja ze strony przyjaciół.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/gillert/2009/06/30/barack-obama-przemowil-do-przyjaciol-gejow/]Skomentuj[/link][/ramka]

W poniedziałek Obama musiał się oderwać od wielkiej światowej polityki, zapomnieć o Iraku i Afganistanie i odłożyć na bok walkę z kryzysem, by wydać przyjęcie z okazji 40. rocznicy narodzin ruchu obrony praw homoseksualistów.

– Mam na tej sali wielu przyjaciół – mówił do ponad 200 gości. Nie ukrywał, że zdaje sobie sprawę z narastającego w ich szeregach rozczarowania jego rządami. – Wiem, że wielu z was uważa, iż postęp jest zbyt wolny. Ale ja odpowiadam: poczyniliśmy już duży postęp, a poczynimy jeszcze większy. Nadal będę waszym sojusznikiem, nadal będę walczył dla was i ramię w ramię z wami – mówił.

Reklama
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Prezydent czy nieprezydent? Śmiech przez łzy
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Andrzej Duda mógł być polskim Juanem Carlosem
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Ultimatum Trumpa? Putin szybko nie zakończy wojny z Ukrainą
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama