Liberał wśród socjalistycznych piranii

W każdym rządzie jest kilka stanowisk kluczowych, kilka ważnych oraz kilka "dopychaczy". W Komisji Europejskiej tych ostatnich jest wyjątkowo dużo, bo trzeba znaleźć miejsce dla przedstawicieli aż 27 nacji.

Aktualizacja: 27.11.2009 19:45 Publikacja: 27.11.2009 19:43

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Teka komisarza ds. budżetu, którą otrzyma Janusz Lewandowski, nie jest kluczowa, ale nie jest też nieistotna. Mieści się gdzieś w środku stawki. Oczywiście bardziej prestiżowa byłaby np. konkurencja czy rynek wewnętrzny, ale państwa starej Unii długo jeszcze nie będą dopuszczały do najważniejszych foteli "młodszych braci" ze Wschodu.

Lewandowski nie będzie zatem grał pierwszych skrzypiec, ale nie będzie także zwykłym "księgowym", jak drwią niektórzy politycy PiS. W chwili gdy w Brukseli coraz częściej słychać o planach przeznaczania większych kwot z unijnej kasy na innowacje i badania – zamiast dalszego wspierania zapóźnionych gospodarczo regionów Unii – lepiej mieć w komisji człowieka od budżetu, a nie od "relacji międzyinstytucjonalnych" (w tej dziedzinie porządzi sobie Słowak).

Lewandowski ma też rzadko spotykaną na eurosalonach zaletę: zna się na rzeczy. W przeciwieństwie do wielu innych komisarzy, z panią "minister spraw zagranicznych" UE Catherine Ashton na czele, jego kompetencje są niepodważalne. Pytanie brzmi, na ile wiedza i doświadczenie przydadzą się w stawianiu oporu socjalistycznym ciągotom Jose Manuela Barroso i kilku europejskich rządów.

Jak będzie się czuł Lewandowski, zadeklarowany liberał, gdy komisja z jego udziałem wprowadzi rygorystyczne regulacje rynków finansowych lub zacznie "eliminować różnice w wynagradzaniu kobiet i mężczyzn"?

Pewnie nie będzie się z tym czuł komfortowo. Byłoby jednak miło, gdyby od czasu do czasu głośno powiedział, co myśli o tego typu "reformach". Chyba że już przestał być liberałem, a został porządnym, europejskim socjaldemokratą wierzącym w bożka interwencjonizmu.

Reklama
Reklama

[ramka][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2009/11/27/liberal-wsrod-socjalistycznych-piranii/]Skomentuj[/link][/ramka]

Teka komisarza ds. budżetu, którą otrzyma Janusz Lewandowski, nie jest kluczowa, ale nie jest też nieistotna. Mieści się gdzieś w środku stawki. Oczywiście bardziej prestiżowa byłaby np. konkurencja czy rynek wewnętrzny, ale państwa starej Unii długo jeszcze nie będą dopuszczały do najważniejszych foteli "młodszych braci" ze Wschodu.

Lewandowski nie będzie zatem grał pierwszych skrzypiec, ale nie będzie także zwykłym "księgowym", jak drwią niektórzy politycy PiS. W chwili gdy w Brukseli coraz częściej słychać o planach przeznaczania większych kwot z unijnej kasy na innowacje i badania – zamiast dalszego wspierania zapóźnionych gospodarczo regionów Unii – lepiej mieć w komisji człowieka od budżetu, a nie od "relacji międzyinstytucjonalnych" (w tej dziedzinie porządzi sobie Słowak).

Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama