Epoka saska (ale także wcześniejszy późny sarmatyzm mocno zrośnięty z kontrreformacyjnych, barokowym katolicyzmem) to już czas ograniczonej tolerancji i upodabnianie się – jak zwykle z niejakim opóźnieniem – do modelu zachodniego, czyli narzucania religii przemocą (w Polsce głównie mentalną i kulturową, bez własnych Nocy świętego Bartłomieja), i utożsamiania narodowości z religijnością. Ten proces nabrał siły w czasie zaborów, kiedy dwóch z trzech (do tego dwóch najsurowszych) okupantów było innego niż dominujące w Polsce wyznania i chętnie to manifestowało. Z tego powodu walka o polskość stopniowo utożsamiała się z walką o katolicyzm (na Śląsku Cieszyńskim było inaczej). I wtedy jednak katolicyzm nie był rozumiany jako forma silnej, zdecydowanej religijności, a raczej jako tożsamość kulturowa.
Aby to zobaczyć wystarczy sięgnąć do życiorysów polskich świętych i błogosławionych tego okresu. Ich dzieciństwo zazwyczaj upływa w letniej atmosferze religijnej. Rodzice owszem praktykują, ale głównie dla podtrzymania tożsamości kulturowej, a nie z przyczyn głęboko duchowych. Nie inaczej sprawa wygląda z wielkimi pisarzami. Z czterech ojców romantyzmu, tylko dwóch (Norwid i Krasiński) było szczerymi i ortodoksyjnymi katolikami. A później było jeszcze gorzej. Ojcowie polskiej niepodległości – Piłsudski i Dmowski – byli niewierzący. Twórca politycznej formuły „Polak-katolik” przyjął sakramenty na rok przed śmiercią, a czczony przez tak wielu współczesnych katolików Piłsudski zmieniał wyznania w zależności od potrzeb małżeńskich… Obu ich jednak łączyła świadomość (u jednego bardziej emocjonalna, u drugiego racjonalna) świadomość kulturotwórczej, fundującej tożsamość roli katolicyzmu.
Nie oznaczała ona jednak (szczególnie u Piłsudskiego) braku tolerancji religijnej. Polityka sanacji nie była w najmniejszym stopniu katolicka, a niekiedy wręcz uchodziła za mocno antykatolicką. Generałami, ministrami, premierami sanacyjnymi byli także ewangelicy, a konflikty z prawosławnymi (niestety obecne, i kończące się nawet burzeniem cerkwi przez wojsko) spowodowane były kwestiami narodowościowymi, a nie religijnymi. Polski model tolerancji przeżywał zatem wówczas kryzys nie tyle religijny, ile modernizacyjny. Powstanie współczesnych narodów, a także ich mocne utożsamianie się w naszym regionie Europy, z religijnością, wystawiło na szwank ponad-wyznaniową i w jakimś stopniu ponad-narodową, republikańską tolerancję.
[srodtytul]Przesunięcie tożsamościowe[/srodtytul]
Zerwanie ciągłości państwowej, przesunięcie granic, masowe migracje i związane z tym wykorzenienie, a wreszcie opresyjny marksistowski totalitaryzm ostatecznie uśpiły jagielloński model tolerancji. Decyzje Stalina sprawiły, że Polska stała się w istocie monokulturowa, a katolicyzm był – przez całe dziesięciolecia – głównym nośnikiem już nie tylko polskości, ale wręcz wolności. Rzeczypospolita, republikańska wspólnota, która była fundamentem polskiego modelu tolerancji, została zachowana tylko w murach kościołów. I zaczęła być z nimi utożsamiana. I to nie tylko przez katolików, ale także przez świadomych polskiej tradycji lewicowych rewizjonistów (a najlepszym tego dowodem jest książka Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog).
Utożsamienie to, które zawdzięczamy zresztą kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, a nie endecji, budziło jednak, i o tym też trzeba pamiętać, obawy środowisk wykluczonych (przynajmniej we własnym mniemaniu) z owej wspólnoty religijno-narodowej. Ich głos zaczął być doskonale słyszalny po roku 1989, i wywołał spory szok kulturowy, także w polskim Kościele… Od tego momentu obie strony w istocie przestały się rozumieć. Dla pierwszej – republikańskiej, ale także głęboko, kulturowa zakorzenionej w katolicyzmie – tolerancja albo nie znaczyła nic, albo jak w przypadku Jana Pawła II odsyłała do wielkiej tradycji Polski Jagiellońskiej. Dla drugich natomiast modelem tolerancji stały się rozwiązania francuskie, a w najlepszym razie szkockie. Polska Jagiellońska zaś, a szczególnie to, co z niej zostało stały się głównymi przeszkodami na drodze do zbudowania (przekserowania) wymarzonego modelu w Polsce.