Uchwalając w piątek, że tego dnia nie będziemy musieli pracować, a będziemy mogli świętować, Sejm RP przywrócił stan sprzed listopada 1960 roku, kiedy to prawa do tego wolnego dnia pozbawił Polaków Sejm PRL. Teraz jeszcze przyjętą nowelizacją musi się zająć Senat, a potem podpisać ją prezydent.
Wprowadzając tę nową-starą regulację, posłowie uczynili to, na co w ciągu kilku ostatnich lat się nie zdobyli, odrzucając przygotowany pod patronatem ówczesnego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego projekt społeczny ustawy w tej sprawie - za pierwszym razem podpisany przez 700 tysięcy osób, a za drugim - przez ponad milion.
A nie zdobyli się z obawy o stan polskiej gospodarki, której – dowodzili nie bez racji – nie stać na fundowanie kolejnego dnia wolnego od pracy. Zmiana nastawienia sejmowej większości do tego pomysłu stała się możliwa dopiero za sprawą tych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy znaleźli – jak się wydaje – iście salomonowe rozwiązanie. I to ono stało się istotą nowo uchwalonej, a przygotowanej przez PO nowelizacji ustawy.
Oto bowiem Sejm zgodził się na wolne w Święto Trzech Króli, ale równocześnie – kierując się właśnie owym dobrze pojętym interesem ekonomicznym naszego państwa – odebrał pracującym prawo do dodatkowego dnia wolnego w takich przypadkach, gdy jakieś święto wypada w sobotę.
Zgodnie z wyliczeniami polityków Platformy wprowadzenie 6 stycznia kolejnego dnia wolnego od pracy przyniesie w ciągu najbliższych dziesięciu lat (do roku 2020) dodatkowo dziewięć dni wolnych od pracy. Natomiast zniesienie uprawnień od "odbierania" przez pracowników dnia wolnego za święto przypadające w sobotę – w tym samym czasie pozwoli gospodarce "odzyskać" osiem dni roboczych.