Specjaliści udzielają nam dziś podpowiedzi w każdej dziedzinie. Nie tylko w co powinniśmy się ubierać i jakich kosmetyków używać, ale także na jaką partię oddać głos. Wiemy, kto jest najlepszym aktorem (zdobywca Oscara) i jakiej muzyki warto słuchać (z list przebojów). Czy mamy zaś czas na to, by samemu pójść do księgarni i godzinami kartkować nowości, szukając literatury, która przypadnie nam do gustu? Lepiej od razu sięgnąć po bestseller czytany przez wszystkich, bo wtedy oszczędzamy czas i mamy złudną nadzieję, że nie przegapiliśmy czegoś ważnego.
W nieustanną chęć zaliczenia wszystkiego, co istotne, którą narzucił nam współczesny świat, doskonale wpisuje się Konkurs Chopinowski. Większość tych, którzy w tym roku emocjonowali się finałowymi rozgrywkami, dyskutując, kto lepszy: Austriak Ingolf Wunder czy Bułgar Ewgenij Bożhanow, na co dzień nie potrafi wymienić nazwisk swoich ulubionych pianistów. Dzięki konkursowi jednak nareszcie wiemy, kto najlepiej gra na fortepianie – przynajmniej przez najbliższych pięć lat.
[srodtytul]Śmierć dawnych ideałów[/srodtytul]
Z rejonów elitarnej sztuki Konkurs Chopinowski przechodzi w rejony kultury masowej. Jak dobrze, że jego pomysłodawca profesor Jerzy Żurawlew tego nie doczekał. Kiedy w 1927 r. doprowadził do pierwszej rywalizacji młodych pianistów, chciał, by nieśli oni w świat wzorcowy model interpretacji muzyki Chopina, zniekształcanej przez mniej lub bardziej zdolnych wirtuozów traktujących polskiego kompozytora wedle własnego uznania. Pierwszy konkurs rozdał oczywiście nagrody, ale profesorowi Żurawlewowi bliskie były przede wszystkim ideały olimpijskie. Ważny był sam udział w tej rywalizacji, a nie zwycięstwo.
[wyimek]Putin postawił na promocję rosyjskiej kultury. Ogromne pieniądze na swoją działalność otrzymuje szkolnictwo artystyczne, zwłaszcza muzyczne[/wyimek]