To pomysł wart poważnego potraktowania, pod warunkiem (co zresztą politycy PJN podkreślili) że ciało to nie dublowałoby komisji szefa MSWiA Jerzego Millera w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy ani tym bardziej prokuratury – w poszukiwaniu ewentualnych winnych zaniedbań związanych z tym tragicznym wydarzeniem.
PJN proponuje, aby sejmowa komisja nadzwyczajna ds. katastrofy smoleńskiej podjęła się sprawdzenia, jak w tamtych dniach – zarówno poprzedzających katastrofę, jak i tych, które po niej nastąpiły – funkcjonowały instytucje naszego państwa. A pytań w tej kwestii nie tylko nie brakuje, ale i ustawicznie przybywa.
Wciąż jest przecież sporo niejasności dotyczących sposobu przygotowywania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Niewiele wiemy o kulisach niektórych działań instytucji państwa owego feralnego 10 kwietnia. Nie znamy szczegółów okoliczności przekazania władzy ówczesnemu marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu. Ani tego, jak podejmowano decyzję o wyborze konwencji chicagowskiej jako drogi prawnej wyjaśniania przyczyn katastrofy. Czy wreszcie: jak w pierwszych godzinach i dniach po katastrofie przebiegało współdziałanie instytucji państwa polskiego i rosyjskiego. I czy coś się w tej mierze zmieniło w kolejnych tygodniach i miesiącach. Itd., itd.
Odpowiedzi na te wszystkie pytania powinny być znane opinii publicznej oraz instytucjom państwa możliwie jak najszybciej, aby w przyszłości unikać popełniania błędów, które mogłyby doprowadzić do powtórzenia się podobnej tragedii.
Kto wie jednak, czy lepszym forum do prowadzenia takiego postępowania wyjaśniającego okoliczności katastrofy smoleńskiej nie byłaby sejmowa komisja śledcza, której powołania domagają się z kolei posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Komisje śledcze są bowiem przeważnie dużo skuteczniejsze od nadzwyczajnych.