Wydłuża się lista lewicowych polityków, którzy mogą liczyć na przychylność Platformy Obywatelskiej – ugrupowania formalnie konserwatywno-liberalnego. Przyjęcie w swe szeregi Bartosza Arłukowicza nie kończy tego zjawiska. Lider mazowieckiej PO Andrzej Halicki zapowiedział chęć wsparcia startu Marka Borowskiego w wyborach do Senatu. Donald Tusk mówił o poparciu dla Włodzimierza Cimoszewicza.
Według nieoficjalnych informacji władze PO rozważają też poparcie dla Izabeli Sierakowskiej. Tu pokusa walczy z ryzykiem. Sierakowska jest bardzo popularna w swoim rodzinnym Lublinie i lubiana w Sejmie. Ale angażowała się gorąco w obronę dorobku PRL i jest uważana za polityka antyklerykalnego.
Platforma może też poprzeć Józefa Piniora (poprzednio eurodeputowanego SdPl, legendarnego działacza "Solidarności", który jednocześnie deklarował poglądy bliskie trockizmowi), Dariusza Rosatiego i kilku innych polityków SdPl.
Część polityków PO przekonuje, że to tylko przedwyborczy manewr. Podobny do tego, który podczas wyborów prezydenckich wykonał Bronisław Komorowski. Będąc wówczas p.o. prezydenta, mianował Marka Belkę prezesem NBP.
Celem manewru ma być zatrzymanie kilkusettysięcznej grupy wyborców, którzy w 2007 roku oddali głosy na PO, choć wcześniej wiernie głosowali na lewicę. Wtedy do poparcia partii Donalda Tuska skłoniła ich niechęć do rządu PiS. Dziś kierownictwo PO sądzi, że przestał działać strach przed Jarosławem Kaczyńskim, więc trzeba znaleźć inny sposób na zatrzymanie tych osób.