Jak Kaczor Blidę wykluczał

Zapowiada się dłuższy serial, warto więc przypomnieć czytelnikom, jak to z „wykluczaniem” Barbary Blidy było. Historia jej męczeństwa, pisana cytatami z "Gazety Wyborczej", wygląda „nieco” inaczej niż chce nam to sprzedać „Tęczowy Rysiek"

Publikacja: 22.06.2011 08:57

Jak Kaczor Blidę wykluczał

Foto: W Sieci Opinii



Była sobie kobieta interesu...



„Śląska policja zatrzymała Barbarę K., szarą eminencję branży węglowej. Powołując się na znajomość z posłanką SLD i wiceministrem gospodarki, próbowała wyłudzić 700 tys. zł z rządowej dotacji (...) Śląska policja przesłuchała pracowników ministerstwa. Zeznali, że K. namawiała ich do przekazania pieniędzy z dotacji, powołując się na znajomości wśród polityków. Wymieniała Blidę, o której mówiła per "Basia", "Jacka", czyli wiceministra Piechotę, oraz posła SLD Andrzeja Szarawarskiego. (...)Blida z kolei tłumaczy się, że pisała do Piechoty dla dobra rodzinnego miasta: - Nie wiedziałam, że ktoś załatwia przy tej okazji swoje interesy. Co do oceny postępowania pani Barbary, proszę nie kazać mi oceniać kogoś, kogo znam od dłuższego czasu.” (Gazeta Wyborcza, „Szkoda Alexis”, 10 luty 2005).



To tylko jeden przykład przedsiębiorczości „Alexis”, i tylko jeden przykład jej dziwnej relacji z Barbarą Blidą. Oto przekręciara powoływała się  na Barbarę Blidę, a Blida - której nazwisko w tak haniebny sposób wykorzystano - zdaje się wcale nie mieć pretensji do „koleżanki” i odmawia oceniania jej. Czy dlatego, że faktycznie słała w jej sprawie pisma do ministerstwa? Nieeeee, Blida była przecież kryształowo uczciwa.



Kobieta interesu miała możnych przyjaciół...



"Alexis" spędziła za kratami tylko miesiąc, bo katowicki sąd - ku zaskoczeniu prokuratury - uchylił  decyzję o jej aresztowaniu. Na Śląsku spekulowano wtedy, że wyciągnięto ją ze strachu, aby nie poszła na współpracę  z policją. - Gdyby zechciała zeznawać, to problemy mogłyby mieć osoby z pierwszych stron gazet - przyznaje jeden z oficerów policji.” (Gazeta Wyborcza, „Przekręt na ściek”, 21 lipca 2005)



Czy jedną z osób „z pierwszych stron gazet”, które miałyby mieć kłopoty gdyby „Alexis” zaczęła sypać mogła być Blida? Są powody sądzić, że tak. Oto bowiem jak sama „Alexis”, już po śmierci Blidy, opisuje pewną transakcję.



„Była tylko jedna taka sytuacja, gdy poprosiłam ją o pomoc. W 1997 roku chciałam, żeby mojej spółce umorzono część odsetek. Poprosiłam o pomoc Basię. Zrobiła to dla mnie. Dałam jej wtedy pieniądze, żeby przekazała je odpowiedniemu człowiekowi, ale to nie były pieniądze dla Basi. To było kilkadziesiąt tysięcy złotych dla jednej ze spółek węglowych, której byłam winna pieniądze. Ona tam znała więcej ludzi niż ja. Opowiedziałam o tym w prokuraturze” (Gazeta Wyborcza, „Alexis: nie odpowiadam za śmierć Basi”, 28 kwietnia 2007)



Czy tylko mnie ta transakcja wydaje się mocno podejrzana? Czy ktoś słyszał o przekazywaniu za pośrednictwem polityka kilkudziesięciu tysięcy w gotówce, ot tak sobie, bo polityk „zna tam więcej ludzi”? Ja tego nie kupuję, nie kupili też chyba prokuratorzy. Tym bardziej, że ta dziwna transakcja zbiega się w czasie z inną, równie niecodzienną. „Alexis” wyłożyła bowiem 100 000 zł na remont basenu w domu „Basi”. Co prawda w prokuraturze panie przedstawiły umowę na te 100 000 zł, okazało się, że była to zapłata za...wynajem przez „Alexis” jednego pokoju w domu „Basi”, ale śledczy mogli tego nie łyknąć, zwłaszcza, że umowa była datowana na 29 lutego, a w tamtym roku luty miał 28 dni. „To może oznaczać, że umowa została spisana wiele lat później lub ktoś się po prostu pomylił” – komentował dla Gazety Wyborczej oficer śląskiej policji (Gazeta Wyborcza, „Biznesy Barbar dwóch”, 27 maja 2005).



I wtedy przyszedł ten straaaaaszny PiS...



Czy zwróciliście uwagę na daty przy cytowanych artykułach? Tak, tak, pierwsza połowa 2005 roku, kiedy jeszcze w najlepsze rządziło SLD, a sam „Tęczowy Rysiek”, dzisiejszy niezłomny mściciel Blidy był ministrem spraw wewnętrznych, odpowiedzialnym za policję i służby. Nie jest więc prawdą, że to Kaczyński zasadził się na Blidę, bo jej kłopoty zaczęły się za rządów SLD, które zresztą nie chciało jej potem wpuścić na listy (syn Blidy twierdzi, że „Warszawa” ją skreśliła), choć Blida to przecież taki skarb dla Śląska i Polski. Pewnie gdyby rządy SLD trwały dalej, kłopoty Blidy rozeszłyby się po kościach., jak to zazwyczaj z kłopotami prominentnych osób z postkomunistycznego establishmentu bywa. Pech chciał, że śledztwu nie dało się ukręcić łba przed wyborami, a po wyborach nie było już ani klimatu, ani możliwości. I stąd całe nieszczęście.



Jeśli jest choć trochę prawdy w przeczuciach policjantów, że „Alexis” może za sobą pociągnąć inne SLD-owskie szyszki, nie zdziwiłabym się wcale, gdyby owe szyszki naradzały się nad strategią. Nie zdziwiłabym się też, gdyby ktoś wpadł na genialny pomysł rozwiązania problemu efektownym pozorowanym samobójstwem. Nie oszukujmy się, gdyby Blida postrzeliła się i przeżyła, w tamtej atmosferze medialnej i tak trzeba by jej było odpuścić, taki byłby jazgot. Otwarte pozostaje pytanie czy i kto Blidzie podpowiedział taki sprytny pomysł na wybrnięcie z kłopotów. Ktokolwiek to był, podpowiedział, zachęcał, przeczuwał, wiedział – to on ma krew Blidy na rękach.



Nie zmienia to jednak faktu, że prawdopodobnie jedyną osobą skazaną za przekręty SLD-owskich polityków i „Alexis” będzie Kaczyński. Kogoś skazać trzeba, a „Tęczowy Rysiek” nie po to pracował trzy lata w komisji, żeby teraz ktoś wracał do grzebania w interesach, które kurz nieustannie wzniecany na grobie Blidy ma pokryć. Jedyna nadzieja Kaczyńskiego w sędzi, który go na badania psychiatryczne wysłał. Może okaże się niepoczytalny (bo czemu nie, nie takie cuda się w tym kraju dzieją, gdy trzeba) i mu samobójstwo Blidy ujdzie na sucho. Łobuzowi.



 

Była sobie kobieta interesu...

„Śląska policja zatrzymała Barbarę K., szarą eminencję branży węglowej. Powołując się na znajomość z posłanką SLD i wiceministrem gospodarki, próbowała wyłudzić 700 tys. zł z rządowej dotacji (...) Śląska policja przesłuchała pracowników ministerstwa. Zeznali, że K. namawiała ich do przekazania pieniędzy z dotacji, powołując się na znajomości wśród polityków. Wymieniała Blidę, o której mówiła per "Basia", "Jacka", czyli wiceministra Piechotę, oraz posła SLD Andrzeja Szarawarskiego. (...)Blida z kolei tłumaczy się, że pisała do Piechoty dla dobra rodzinnego miasta: - Nie wiedziałam, że ktoś załatwia przy tej okazji swoje interesy. Co do oceny postępowania pani Barbary, proszę nie kazać mi oceniać kogoś, kogo znam od dłuższego czasu.” (Gazeta Wyborcza, „Szkoda Alexis”, 10 luty 2005).

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości