Polaka dumnego ze swej polskości zmienić w Polaka pełnego wstydu, pogodzonego z potrzebą odrzucenia swego narodowego dziedzictwa jako balastu.
Ostatni raz poddawano nas porównywalnej tresurze za czasów inspektora Apuchtina i Hakaty. I choć prowodyrzy narodowego samobiczowania nie szczędzą dla uzasadnienia swych rewindykacji pięknych frazesów, choć sugerują, jakoby uświadomienie Polakom „ciemnych kart" ich historii i narodowych miało nas, jako zbiorowość, wzmocnić, w istocie ich kampania podobna jest do tamtych prowadzonych przez zaborców.
Przepraszam? Nie ma za co
Postępowanie najwyższych władz III RP, przez większość ostatniego dwudziestolecia pozostających pod przemożnym intelektualnym wpływem wspomnianych prowodyrów, stanowi kuriozum na skalę światową. Wszystkie kraje świata prowadzą „politykę historyczną", eksponując pewne wątki swoich dziejów, a tonując inne. Zawsze jednak celem tej polityki jest podkreślanie tego, co buduje pozytywny wizerunek danej nacji, jej pozycję międzynarodową i poczucie dumy oraz umacnia idee, wokół której można ją integrować. Na tym tle Polska, w której organizacje społeczne musiały stoczyć długotrwałą batalię o upamiętnienie żołnierzy wyklętych, w której na różne sposoby marginalizowana jest i zakłamywana pamięć o rzeziach wołyńskich, walczący o tę pamięć Kresowiacy traktowani są przez establishment i wszystkie szczeble państwa jako szkodliwi dla naszej polityki zagranicznej maniacy.
Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl