Bardzo trafne spostrzeżenie, więc niby miał słuszność. Wszelako nie do końca, gdyż ta konstatacja całkowicie zawodzi w pewnym istotnym przypadku: wobec demokratycznych wyborów parlamentarnych nad Wisłą. Tu każda partia ogromnie liczy się z głupotą, i to nie gwoli jej eliminacji, tylko przeciwnie: masowo werbując/angażując głupotę, bo wbrew frazie Sienkiewicza „głupota ludzka", zamiast cokolwiek „rozbić, zawieźć, popsuć", może jedynie wzmóc szanse partii na dobry rezultat wyborczy, i może pozytywnie regulować partyjne stosunki wewnętrzne z korzyścią dla szefostwa. Chodzi o dwa rodzaje werbunku: werbowanie przez partię swoich potencjalnych przedstawicieli w parlamencie (kandydatów na posłów) oraz werbowanie elektoratu. Jedni i drudzy nie mogą być zbyt mądrzy/rozsądni/kumaci, gdyż to groziłoby katastrofą.

Przy werbowaniu kandydatów na posłów trzeba pamiętać o dwóch rzeczach: o parytecie płciowym (ma być nie mniej niż 35% kobiet) i parytecie ilorazowym. Publicystyka miesięczna „Opcja na prawo", Jerzy Przystawa, ujął to w maju tak: „Kobiety nie mogą być nadmiernie urodziwe, bo uroda, jak już się nieraz pokazało, sprzyja niewierności, zaś męskie IQ nie może być zbyt wysokie, bo wyskoki niepożądanej inteligencji prowadzą często do kwestionowania dyspozycji i pozycji samych wodzów".

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl