Były przyjmowane ze zdziwieniem, przez niektórych aprobującym, bo cieszyli się, że jest wyrazisty głos ze strony Kościoła. Inni ich nie akceptowali. Gdy zorientowałem się, że pretensje nie dotyczą tego, co mówię, ale że w ogóle mówię, to pomyślałem: "Panowie, ja się w kozi róg zapędzić nie dam". Wiem co robię i robię to w sposób odpowiedzialny. Ja nie mam zamiaru występować z Kościoła. To jest mój dom, moja religijna ojcowizna. Jeżeli coś robię, może nie zawsze dobrze, to zawsze z myślą, by Kościół mógł coraz lepiej spełniać swoją rolę w społeczeństwie. Najczęściej przeciwko krytyce wytaczany jest zarzut kalania własnego gniazda. Mocny argument, ale można zapytać, czy krytyka nie jest zwróceniem uwagi, że ktoś to gniazdo kala, źle wypełniając swoje powołanie i trzeba się tym zająć? Krytyka konstruktywna powinna być przynajmniej rozważona, ale nie odrzucona bez zastanowienia.