Nasuwa się przypuszczenie, że działacze mniejszości niemieckiej przestraszyli się siły górnośląskiej tożsamości. Z przeprowadzonych niedawno badań wynika, że większość członków TSKN czuje się bardziej Ślązakami niż Niemcami. Być może liderzy stowarzyszenia uznali, że dalsza marginalizacja godki sprzyjać będzie przyciąganiu górnośląskich autochtonów do niemieckiego bieguna. Jest to myślenie stanowiące dokładne odwrócenie wypracowanej po I wojnie światowej koncepcji „adoptowanych plemion narodu niemieckiego”. Jej twórcy wychodzili z założenia, że słowiański język Ślązaków, Kaszubów czy Mazurów nie stanowi przeszkody w uznaniu ich niemieckości. Ta ostatnia miałaby wynikać z uczestnictwa słowiańskojęzycznych ludów w niemieckiej kulturze. Wracając do porzekadła. Przed kilkoma laty PZPN zabronił wywieszania na jednym ze stadionów ligowych flagi z napisem „Oberschlesien”. Ruch Autonomii Śląska stanowczo zaprotestował przeciw tej decyzji, argumentując, że język niemiecki – podobnie jak polski czy śląski – jest elementem kulturowego bogactwa regionu. Działacze Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców mieli okazję, by zrewanżować się, pokazując szacunek dla godki. Pozostając przy tym w zgodzie z własnymi deklaracjami. Okazało się jednak, że kiedy liderzy TSKN mówią o wielokulturowości, to znaczy, że … mówią.
Jak tak dalej pójdzie - wkrótce mniejszość niemiecka będzie musiała prosić o więcej autonomii na terenach opanowanych przez Ruch Autonomii Śląska. A będzie tego z kilka bloków.