Być może artykuł 585 kodeksu spółek handlowych (przestępstwo działania na szkodę spółki) wymagał noweli, sprecyzowania jego rygorów, by – jak uzasadniały adwokatura i biznes – zmniejszyć ryzyko pomyłek sądowych i prokuratorskich. Być może.
Przedstawiciele biznesu argumentują, że ofiarą tego przepisu padali aktywni, ryzykujący w dobrym tego słowa znaczeniu przedsiębiorcy. Jednocześnie prokuratorzy mieli wątpliwości, czy stawiać im zarzuty czy nie.
Nie jest jednak prawdą, że była to jakaś gilotyna na przedsiębiorców. Fakty są takie, że na ponad 400 tys. skazań rocznie art. 585 wykorzystywany był w latach 2008 – 2009 odpowiednio 24, 40 i 39 razy. Na dodatek w związku z innymi przestępstwami – np. niegospodarnością. Znamienne, że Naczelna Rada Adwokacka, by zobrazować rzekomą patologię, musiała sięgnąć daleko w przeszłość i wskazać przykład aresztowania przedsiębiorcy aż z roku 2003.
Największe zastrzeżenia budzi radykalna zmiana trybu ścigania tego przestępstwa na tzw. tryb wnioskowy, który polega na tym, że bez wniosku pokrzywdzonego prokuratura nie może wszcząć śledztwa. Niezależnie więc od skali naruszenia bez wniosku nie ma mowy o odpowiedzialności karnej. Z tego właśnie powodu sąd musiał umorzyć sprawę Ryszarda Krauzego.
Niektórzy przedstawiciele biznesu wskazują, że choć usunięto art. 585 z k.s.h., to tego rodzaju odpowiedzialność karna przedsiębiorcy istnieje nadal w art. 296 kodeksu karnego i, jak pisze BCC, "dalej jest zmorą ludzi prowadzących działalność gospodar- czą". Rzecz w tym, że nikt nigdy nie proponował całkowitego uchylenia sankcji karnych za nadużycia w prowadzeniu biznesu, a kontrowersyjna nowela dotyczy tylko jednego jej aspektu: narażenia spółki na niebezpieczeństwo wyrządzenia jej szkody majątkowej – czyli art. 585 k.s.h. (taki zarzut miał Krauze).