Konstytucja RP nie przewiduje żadnych, nawet bardzo ważnych przyczyn, dla których konstytucyjny tryb formułowania nowego rządu miałby być niedochowany, przesunięty czy pozorowany.
A jest on prosty: prezydent zwołuje pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu w ciągu 30 dni od wyborów (art. 109 konstytucji); na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu premier składa dymisję Rady Ministrów, a prezydent powierza jej dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowego rządu (art. 162).
Od razu zaczyna się formowanie nowego rządu (opisane w art. 154): prezydent desygnuje premiera, który proponuje skład rządu, a prezydent powołuje go w ciągu 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu (i odbiera przysięgę). Następnie premier w ciągu 14 dni przedstawia Sejmowi program rządu z wnioskiem o udzielenie mu wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
W razie niepowołania rządu w tym trybie (lub nieudzielenia mu wotum zaufania) inicjatywa przechodzi do Sejmu, który w ciągu następnych 14 dni wybiera premiera i proponowany przez niego rząd (taką samą większością), a prezydent odbiera od nich przysięgę. Gdyby i to się nie udało, powołanie rządu przechodzi na podwórko prezydenta, a gdyby i jemu się nie udało, skraca kadencję Sejmu i zarządza nowe wybory (art. 155).
Po co ten dość długi wykaz przepisów? By pokazać, że konstytucja dokładnie przewidziała tryb wyboru rządu natychmiast po wyborach, nie zostawiając w tym zakresie luzu ani wyjątków, choćby dla jakichś szczególnych sytuacji. Jednoznacznie wiąże ona powołanie rządu z wynikiem wyborów, a gdyby to się nie udało, nakazuje powtórzyć wybory.