W Urugwaju winy wojskowych z lat 1973 – 1985 miały się przedawnić 1 listopada. Lewicowy rząd do tego nie dopuścił. Czyny, wcześniej uznane za przestępstwa pospolite, podniesiono do rangi zbrodni przeciwko ludzkości, które można będzie ścigać w nieskończoność.
Prezydentem Urugwaju jest José Mujica, założyciel Tupamaros, najsłynniejszej partyzantki miejskiej Ameryki Łacińskiej. Organizacja oparta na ideologii marksistowsko-leninowskiej wypowiedziała w latach 60. wojnę kapitalizmowi i burżujom. Ma na sumieniu napady na banki, kasyna i arsenały, porwania dla okupu i zabójstwa. Pucz z 1973 roku był reakcją na terror, potępiany nawet przez komunistów.
Mujica trafił do więzienia, opuścił je zaś dzięki powszechnej amnestii po przywróceniu demokracji, z której skorzystali także wojskowi. Teraz uznano ją za niebyłą, co nie znaczy, że do więzień wrócą byli towarzysze broni prezydenta. Przynajmniej nie teraz, bo w rządzonych przez lewicę krajach Ameryki Łacińskiej, które poczyniły w ostatnich latach wielkie postępy w rozliczaniu prawicowych dyktatur, nie wypada nawet napomykać, że rzeczywistość nie była aż tak czarno-biała.
W Argentynie, gdzie liczbę ofiar rządów wojskowych (1976 – 1983) szacuje się nie na 200 osób jak w Urugwaju, ale na 30 tysięcy, setki oficerów i urzędników winnych zabójstw, tortur i uprowadzeń usłyszało już wyroki. Często dożywocia, jak oprawcy z ośrodka tortur w szkole wojskowej w Buenos Aires. Do zniesienia ustaw amnestyjnych z 1990 roku doprowadził nieżyjący już peronistowski prezydent Nestor Kirchner (2003 – 2007).
Mimo wielkiej liczby ofiar oraz jeżących włos na głowie opowieści o ludziach zrzucanych z samolotów do rzeki La Plata, miejscach kaźni i dzieciach oddawanych do adopcji zabójcom ich matek, nie brak Argentyńczyków przekonanych, że „brudna wojna" w ich kraju nie była starciem aniołów z demonami. Rodzina sekretarza centrali związkowej CGT José Inacia Rucciego, zastrzelonego w 1973 roku w drzwiach własnego domu w Buenos Aires (dostał 23 kule), próbuje zmusić przywódców związanej początkowo z peronistami partyzantki miejskiej Montoneros, by przyznali się do tej zbrodni. Idzie jej jak po grudzie.