PiS-owi przydarzyła się jedna z najgorszych rzeczy: rozłam. Pewnie długo politycy będą ustalać, kto jest za to odpowiedzialny. Nikt tu nie jest do końca bez winy. Kilka rzeczy jest dla mnie oczywistych. Grupa Zbigniewa Ziobry jeszcze przed wyborami liczyła się z takim scenariuszem. Takiego rozwoju wydarzeń obawiał się też Jarosław Kaczyński. To, zamiast zachęcić do obniżenia emocji, spowodowało, że obydwie strony przygotowywały się na ostateczne rozstrzygnięcie sporu o kształt PiS-u.
Sakiewicz pisze na temat prezesa PiS:
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ciągle przywódcą polskiej prawicy jest Jarosław Kaczyński. Dobry przywódca stara się delegować znaczną część swoich uprawnień innym osobom posiadającym zdolności do kierowania organizacjami i społecznościami. Te osoby nie muszą podzielać w stu procentach poglądów swojego szefa. Nie mogą jednak wykorzystywać każdej okazji do obniżania jego autorytetu i budowania niezależnych struktur.
Według niego „Gazeta Polska” powinna dążyć do przywrócenia jedności:
Będziemy działać na rzecz przywrócenia jedności na polskiej prawicy. Dotychczasowe rozłamy w PiS-ie o tyle mnie nie martwiły, że w ślad za grupami znaczących polityków nie szły rzesze wyborców. Tym razem tak dobrze, niestety, nie będzie. To prawda, że każdy rozłamowiec dostaje natychmiast premię w sondażach. Widać jednak, że są obecnie jakieś grupy społeczne zainteresowane nowym projektem. Nie widzę możliwości sukcesu dwóch partii prawicowych. PiS musi znaleźć rozwiązanie problemu.