Reprywatyzacja w bolszewickim stylu

Spór o zamek w Suchej Beskidzkiej pokazuje jak na dłoni stosunek państwa do zwrotu nieruchomości byłym właścicielom

Publikacja: 09.11.2011 02:04

Większość byłych właścicieli o zagrabione nieruchomości walczy na drodze administracyjnej i sądowej, bo ustawy reprywatyzacyjnej wciąż nie ma.

To często walka z wiatrakami. Choć orzeczenia sądowe wskazują, że nieruchomości należy zwracać, urzędnicy nie dają za wygraną i przedstawiają coraz to nowe dowody, często sięgające granic absurdu, tylko po to, aby nieruchomości nie oddać. Uaktywnili się, gdy kilka lat temu nastąpił przełom w orzecznictwie reprywatyzacyjnym. NSA stwierdził, że jeżeli nie było tzw. związku funkcjonalnego między dworem czy pałacem a nieruchomością rolną, budynki nie podlegają dekretowi o reformie rolnej i trzeba je zwracać.

Pojęcie „związek funkcjonalny" jest jednak pojemne, co łatwo wykorzystują urzędnicy.

Kiedy walcząca o nieruchomość w Lesku rodzina Krasickich udowodniła, że zabrany im po wojnie zamek nie był powiązany z majątkiem ziemskim, szybko znaleźli dowody, że to nieprawda. Stwierdzili, że w przyzamkowej stajni trzymano od siedmiu do dziesięciu koni cugowych i nie ulega kwestii, iż były karmione sianem pochodzącym z majątku.

W sprawie o zwrot Karczmy Wilanowskiej w Warszawie minister rolnictwa tak uzasadnił swoją negatywną decyzję: „Działalność gastronomiczna Karczma Wilanowska była związana z przemysłem rolnym, który opiera się na produktach rolnych służących produkcji żywności, a także produkcji piwa, alkoholu". Inaczej mówiąc, jeżeli w restauracji się jadło, była to działalność rolnicza i podlegała dekretowi.

Taka argumentacja sprawia, że spory trwają latami. Z ogromną szkodą dla zabytkowych nieruchomości. Dziś w rękach państwa jest ponad 1000 dworów i pałaców. Jak pokazuje raport NIK z ubiegłego roku, ogromna część w fatalnym stanie. Gminy, a także Agencja Nieruchomości Rolnych nie są bowiem zainteresowane łożeniem na ich remont czy odbudowę, skoro roszczenia zgłaszają dawni właściciele. Determinacja, aby nie zwracać, jest jednak ogromna. Doprowadzenie do ruiny też jest sposobem na rozwiązanie problemu roszczeń. Bolszewickim.

Większość byłych właścicieli o zagrabione nieruchomości walczy na drodze administracyjnej i sądowej, bo ustawy reprywatyzacyjnej wciąż nie ma.

To często walka z wiatrakami. Choć orzeczenia sądowe wskazują, że nieruchomości należy zwracać, urzędnicy nie dają za wygraną i przedstawiają coraz to nowe dowody, często sięgające granic absurdu, tylko po to, aby nieruchomości nie oddać. Uaktywnili się, gdy kilka lat temu nastąpił przełom w orzecznictwie reprywatyzacyjnym. NSA stwierdził, że jeżeli nie było tzw. związku funkcjonalnego między dworem czy pałacem a nieruchomością rolną, budynki nie podlegają dekretowi o reformie rolnej i trzeba je zwracać.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości