Środki społecznego zamętu. Czy czeka nas zmierzch dziennikarstwa?

Dlaczego media ze środków masowego przekazu przekształcają się dziś w narzędzia społecznego zamętu? Dlaczego coraz częściej doświadczamy ich bylejakości? - pyta miesięcznik "Więź", a odpowiadają dziennikarze

Publikacja: 03.12.2011 12:01

Środki społecznego zamętu. Czy czeka nas zmierzch dziennikarstwa?

Foto: W Sieci Opinii

Do swoistego rachunku sumienia miesięcznik "Wieź" zaprosił przedstawicieli polskich mediów. Piszą m.in.: Jerzy Baczyński, ks. Marek Gancarczyk, Igor Janke, Magdalena Jethon, Jarosław Kurski, Tomasz Lis, Wojciech Maziarski, Cezary Michalski, Ewa Milewicz, Bronisław Wildstein i Jacek Żakowski. Na łamach portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Marek Palczewski dokonuje analizy tych wypowiedzi.

Jerzy Baczyński (red. nacz. tygodnika „Polityka”)

za najcięższą medialna chorobę uważa tabloidyzację – skrócenie i spłycenie przekazu, podporządkowanie go logice emocji, selekcję informacji nie według ważności a atrakcyjności. Media stały się dostarczycielem rozrywki a nie środkiem społecznej komunikacji. Druga choroba to „pisizacja mediów” (określenie wprowadzone przez J.B.), czyli wniesienie do mediów przez PiS retoryki i temperatury wojny domowej. Wojna polityczna przeniosła się do mediów i rozlała na środowisko dziennikarskie, a to dokonuje osobistych porachunków.



Magdalena Bajer (była przew. Rady Etyki Mediów)

próbuje odpowiedzieć na pytanie „Komu służą media?”. Początek naszego tysiąclecia zaowocował zamętem informacyjnym, odejściem od rygoru selekcji, skupianiem się na drastycznych obrazach, czego kulminacją były relacje o awanturach pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Nastąpiła też degradacja publicystyki, szczególnie w mediach elektronicznych. Programy publicystyczne w telewizji to prawie bez wyjątku potyczki słowne i plotki z obrzeży życia politycznego. Tymczasem media powinny pomagać w budowaniu obrazu państwa jako dobra wspólnego, a zarazem integralnej części europejskiego obszaru tradycji kulturowej i duchowej. Media tego zadania nie spełniają.



Paweł Fąfara (red. nacz. projektu „Polska”)

robi rachunek sumienia i bije się także we własne (środowiskowe) piersi. Jego zdaniem zbyt łatwo poddajemy się przekonaniu, że nie ma już miejsca w przestrzeni medialnej na dziennikarstwo nieupolitycznione. Po drugie, zbyt łatwo pogodziliśmy się ze śmiercią dziennikarstwa śledczego, i po trzecie: społeczeństwo potrzebuje dobrych, jakościowych mediów, a śmierć prasy oznacza zagrożenie dla demokracji.



Ks. Marek Gancarczyk (red. nacz. „Gościa Niedzielnego”)

wymienia grzechy najcięższe naszych mediów: przekonanie, że każdy pogląd jest tyle samo wart; zamiast informować i objaśniać media zbawiają odbiorców; każda bzdura jest przyjmowana bez żadnych konsekwencji; media uwielbiają przekraczać granice, a przecież nie o wszystkim warto mówić czy pisać. I na koniec: brakuje równowagi w przedstawianiu sceny politycznej – jednym wolno prawie wszystko, inny prawie nic.



Igor Janke (szef serwisu blogowego Salon24.pl)

opisuje zmieniające się standardy polskiego dziennikarstwa po roku 2000; dziennikarstwo śledcze zaczęło opierać się głównie na kwitach, publicystyka telewizyjna niemal wyłącznie nakręca się wskaźnikiem oglądalności i opisuje walki politycznych kogutów, dziennikarze coraz częściej wchodzą w rolę polityków. Coraz częstsze staje się też bezrefleksyjne i stadne myślenie. Janke konkluduje: dziennikarstwo to dziś zawód coraz bardziej służący rozrywce niż tłumaczeniu odbiorcom świata. Tradycyjne dziennikarstwo chyli się ku upadkowi.



Grzegorz Jankowski (wydawca „Faktu”)

uważa, że największym błędem i grzechem zaniechania środowiska dziennikarskiego jest to, że w ciągu 20 lat nie potrafiło stworzyć organizacji, która mogłaby zadbać o ich interesy. Z drugiej strony dorobiło się ono kuriozum w postaci Rady Etyki Mediów. W kwestii opisywania polityki przez dziennikarzy, Jankowskiego nie razi to, że mają oni swoje poglądy, bo to rzecz zrozumiała, tylko ich nachalność i brak elementarnego wyczucia w sprawach politycznych. Wypowiada się również co do bulwaryzacji (czytaj: tabloidyzacji – MP) mediów i postuluje, żeby bulwar zostawić „Faktowi” czy „Super Expressowi”, bo lepszy – trawestując słowa autora – oryginał niż podróbka.



Magdalena Jethon (dyrektor Programu III Polskiego Radia)

twierdzi, iż największym błędem mediów jest skupienie się na rozrywce i epatowanie cudzym nieszczęściem. Ponadto karygodne jest wysokie upolitycznienie mediów.



Katarzyna Kolenda-Zaleska (TVN)

odpowiadając na pytania o najcięższe błędy i zaniedbania mediów uznała, że nie zostały one (pytania) dobrze postawione, albowiem media właściwie wywiązały się ze swoich zadań; patrzą władzy na ręce, informują o najważniejszych wydarzeniach i decyzjach. To co ją razi – podobnie jak wielu innych – to tabloidyzacja mediów. Brakuje miejsca na poważną rozmowę, media są infantylne, psują debatę publiczną, nagłaśniają idiotyczne wypowiedzi polityków, ulegają plotkom, gonią za newsami bez opamiętania. Może czas zatrzymać się na chwilę – kończy swoją wypowiedź Katarzyna Kolenda-Zaleska.



Według Jarosława Kurskiego (z-ca red. nacz. „Gazety Wyborczej”)

słowo stało się maczugą. Język wypowiedzi zbrutalizował się i zideologizował. Nie chodzi już o dyskusję, tylko o to, żeby komuś przywalić. W naszym zawodzie – stwierdza Kurski – króluje ignorancja. Dziennikarzy charakteryzuje „szlachetne ubóstwo myśli” (cytat z Jerzego Leca).



Tomasz Lis (red. nacz. „Wprost”)

rachunek sumienia zaczyna od zwrócenia uwagi na to, czym się zachłysnęliśmy po roku 1989, a zatem: wolnością, skokiem technologicznym, rynkiem oraz ulegliśmy tabloidyzacji. W efekcie – konkluduje – obniżyliśmy poziom dziennikarstwa i wychowaliśmy mało wymagającą publikę. Doszły do tego waśnie środowiskowe. Balansowanie na linie - bo tak określa obecną sytuację – jest niezwykle trudne. Z jednej strony chodzi o to, by mieć jak największą publiczność, a z drugiej, by nie ośmieszyć naszego zawodu.



Piotr Mucharski (red. nacz. „Tygodnika Powszechnego”)

stawia zarzut, że pojedynczego medium nie można potraktować jako źródła wiedzy, gdyż na ogół nie mówi ono o sprawach najważniejszych. Media są tubą polityków, przestały być czwartą władzą, władzą niezależną. Biją pianę, unikają debat.



Ksiądz Kazimierz Sowa (dyr. stacji Religia .tv)

opisuje grzech nieomylności. Dziennikarzom, często niedouczonym, wydaje się, że mają prawo do ferowania nieomylnych wyroków. Zapominają o konieczności ciągłego dokształcania się.



Ewa Wanat (red. nacz. Radia TOK FM)

pisze o grzechu pychy. Tak, uwierzyliśmy bowiem, że jesteśmy IV władzą i nie powinniśmy podlegać kontroli społecznej, więc rzadko przyznajemy się do błędów i nie zamieszczamy sprostowań.


I na zakończenie tego krótkiego przeglądu (więcej w listopadowo-grudniowej „Więzi”) jeszcze dwie wypowiedzi – Bronisława Wildsteina i Jacka Żakowskiego.



Zdaniem Bronisława Wildsteina („Rzeczpospolita” i „Uważam Rze”)

ostatnie lata pokazały, że większość mediów i dziennikarzy się skompromitowała, naruszając wszelkie możliwe standardy. Medialny obraz, kreowany przez główne media miał niewiele wspólnego z rzeczywistością. Z debaty publicznej zniknęły najważniejsze sprawy, bo dziennikarze zajęli się rozbieraniem na części pierwsze wypowiedzi liderów opozycji i ich intencji.



Jacek Żakowski („Polityka”)

przedstawia katalog błędów i zaniedbań polskich mediów w ostatnim 20-leciu, poczynając od niskiej kompetencji dziennikarzy, przedkładania własnego interesu nad interes publiczny, utożsamianiu się mediów z partiami politycznymi, by skończyć na stwierdzeniu ich zaściankowości.

Na portalu sdp.pl Marek Palczewski podsumowuje czynniki wpływające na zanik etosu dziennikarza:

Moim zdaniem są to m.in.: 1) kryzys gospodarczy jako taki, skutkiem było ograniczenie tortu reklamowego i redukcja zatrudnienia; 2) rozwój Internetu i bezpłatny dostęp do informacji w sieci; 3) upolitycznienie dziennikarstwa i uległość (podporządkowanie) dziennikarzy wobec partii politycznych i/lub rządu; 4) brak wspólnie uznawanych przez środowisko zasad profesji, czy jednolitego kodeksu etyki dziennikarskiej; 5) obawa informatorów (szczególnie tzw. źródeł konfidencjonalnych) przed reperkusjami ze strony przełożonych, czy sądów; 6) rozbicie środowiska na różne grupy interesu lub grupy koleżeńskie, przeświadczone o własnej wyższości w stosunku do kolegów i koleżanek tworzących inne grupy; 7) dążenie do zysku kosztem jakości.

Czy uda się uratować zawód dziennikarza przed wszechobecną tabloidyzacją? Jakie są Państwa opinie na temat polskich mediów i ich oddziaływania na społeczeństwo? Czy w dobie rozwijającego się stale Internetu zawód dziennikarza przejdzie do lamusa?

 

Do swoistego rachunku sumienia miesięcznik "Wieź" zaprosił przedstawicieli polskich mediów. Piszą m.in.: Jerzy Baczyński, ks. Marek Gancarczyk, Igor Janke, Magdalena Jethon, Jarosław Kurski, Tomasz Lis, Wojciech Maziarski, Cezary Michalski, Ewa Milewicz, Bronisław Wildstein i Jacek Żakowski. Na łamach portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Marek Palczewski dokonuje analizy tych wypowiedzi.

Jerzy Baczyński (red. nacz. tygodnika „Polityka”)

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji