Zdzisław Krasnodębski dostrzega, że "trwają rozgrywki wewnątrz aparatu państwowego":
W przypadku wymiaru sprawiedliwości cała sprawa jest chyba wymierzona przeciwko Seremetowi. W obozie władzy trwa walka frakcyjna, istnieją napięcia między Pałacem Prezydenckim a premierem. Ale szanse na zmianę leżą gdzie indziej - głównie po stronie obywateli. To oni mogą powiedzieć "nie".
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zauważa:
Niestety, nas, polskie społeczeństwo, wychowywano w ten sposób przez dwadzieścia lat. Widać tu lęk przed samodzielnością polityczną i gospodarczą, przed narażeniem się, przed konfliktem z silnymi, a także chęć utrzymania stabilizacji, skromnego dobrobytu, którego się dopracowaliśmy. W tym upatruję źródło popularności PO, preferowanie polityków miękkich, stwarzających pozór ludzi przyjemnych, niekonfliktowych, rzeczowych.
W związku z tym podkreślanie takich działań jak węgierskie jest odbierane w Polsce jako zagrożenie dla naszej "małej stabilizacji". Podobnie odbierana jest tragedia smoleńska. Wypieramy ją ze świadomości, podobnie jak inne alarmowe sygnały, które do nas docierają. Więcej - ludzie, którzy o tym mówią, budzą agresję, ponieważ zakłócają błogi spokój. Tylko że sytuacja ogólna, o której mówiłem, sprawia, że postawa odsuwania od siebie rzeczywistości jest coraz trudniejsza do utrzymania.