Eurodeputowany PJN twierdzi, że wyborcom PO jest coraz trudniej:
Od dłuższego czasu zwolennicy Platformy są coraz bardziej bezradni. Jednym z ostatnich argumentów, którego łapią się, jak pijany płotu, by bronić partii, jest słynne już 2,5% wzrostu gospodarczego, które KE prognozuje w naszych kraju w obecnym roku. Obnoszą się owi miłośnicy PO z tymi 2,5%, jak ze sztandarem splamionym krwią bohaterów i krzyczą (zgodnie zresztą z prawdą), że to najwyższy wzrost PKB w całej Unii Europejskiej.
Migalski zaznacza, że ciężko w tym „sukcesie” dopatrzeć się ciężkiej pracy rządu Platformy:
Pomijając fakt, że PKB jest jednym z najbardziej złudnych narzędzi pomiaru stanu gospodarczego, warto zadać pytanie fanom Donalda Tuska - co on i jego ekipa zrobili, by ów wzrost był tak wysoki? Czy było to podniesienie podatków? A może rozrost biurokracji o 100 tysięcy urzędników?
Co takiego zrobiła PO, że Polska jest liderem UE i zieloną wyspą? Jakie konkretne posunięcia ministrów Grabarczyka, Rostowskiego czy Grada skutkowały tą dobrą pozycją naszego kraju, wśród państw o wysokim wzroście PKB? Zdaje się, że prawdziwym stwierdzeniem jest to, że ów relatywnie wysoki wzrost jest naszym udziałem POMIMO, a nie DZIĘKI rządom Tuska.