Prof. Nałęcz tłumaczył, że porównywanie "gospodarskich wizyt" premiera Tuska w miastach, w których rozgrywane będą mecze Euro 2012, do wyjazdów Edwarda Gierka sprzed 40 lat to kwestia pewnego stereotypu:
Gierek nie odkrył tej formuły kontaktu z rządzonymi. W każdej epoce historycznej osoba sprawująca władzę starała się przekonać najpierw swoich poddanych, potem swoich obywateli, że zna ich problemy, interesuje się nimi, potrafi je skutecznie rozwiązywać. Donald Tusk tym swoim ostatnim zachowaniem wpisuje się w tradycję znacznie bardziej powszechną i starszą niż czasy Edwarda Gierka. To stereotyp, że to Gierek wymyślił.
Dodał, że jego zdaniem analogia ta w ogóle nie jest zasadna:
Mamy na to nawet swoje przysłowie związane z obrazem dobrego gospodarza - "pańskie oko konia tuczy". Porównanie premiera Tuska do Edwarda Gierka ma w sobie podświadomie pejoratywny podtekst. Ponieważ czasy Gierka nas przyzwyczaiły do pewnej fałszywości tej sytuacji: źle się działo, ale by przypudrować zły stan rzeczy, Gierek jeździł po Polsce i chwalił, jak to wszystko się wspaniale rozwija.
Wydaje mi się, że ci, którym się to kojarzy tylko z Gierkiem, to krytycy Donalda Tuska. Nie sądzę, by ta analogia była zasadna.