List otwarty do Adama Michnika

Portal niezalezna.pl publikuje list Wojciecha Staruchowicza, dziennikarza "Gazety Wyborczej" w latach 1994–1999, do jej redaktora naczelnego

Publikacja: 05.06.2012 12:38

List otwarty do Adama Michnika

Foto: W Sieci Opinii

Szanowny Adamie,

z przerażeniem odkryłem, że prawdopodobnie ktoś udaje dziennikarzy kierowanej przez Ciebie „Gazety Wyborczej”. Pracowałem w niej i obaj doskonale wiemy, że nie do pomyślenia jest, by dziennikarz Twojej gazety nie stosował elementarnych zasad tej profesji: rzetelności, staranności, udzielania głosu wszystkim stronom, niezniekształcania wypowiedzi, niepolegania na jednym źródle (np. policyjnym), niepisania pod tezę, niemieszania informacji z komentarzem, niewydawania wyroku przed orzeczeniem sądu (pamiętam, że uczulała na to Helena Łuczywo).

I dodaje:

Co mnie zatem zaniepokoiło? No przecież, Adamie, bądźmy szczerzy, ot, chociażby – żaden dziennikarz „Gazety Wyborczej” nie nazwałby przecież mojego syna, gdy nie był jeszcze nawet oskarżonym, a jedynie podejrzanym w sprawie wynikającej z dziwnego sojuszu „Matołka” z „Koziołkiem”, bandytą (bandyta – przestępca dokonujący napadów z bronią w ręku, zabójstw innych ludzi – według „Słownika języka polskiego” na: http://slowniki.gazeta.pl). Nikt z nich nie użyłby określenia „herszt kiboli Legii” (herszt – przywódca bandy, szajki; źródło jak wyżej). Żaden nie napisałby o moim synu, że jest szefem bojówki (bojówka – oddział zbrojny organizacji konspiracyjnej; źródło j.w.). Czyli? Jak nic, ktoś się podszywa.

Po czym przywołuje wywody Michnika na temat metod stalinowskich:

Nie wystarczała kara więzienia dla oskarżonych. Musieli oni przedtem być opluci, zohydzeni w oczach społeczeństwa, wykluczeni ze wspólnoty narodowej.

I komentuje:

I oczywiście, obaj doskonale wiemy, że „GW” nigdy by się nie zniżyła do takich metod względem „kiboli” i „Starucha”.  

Wiemy też obaj doskonale, że „Gazeta” konsekwentnie broni praw człowieka – każdego człowieka – i heroicznie walczy z nadużyciami władzy – wszelkiej władzy. Dlatego głęboko wierzę, że już przeprowadziła – jak zawsze dogłębne – dziennikarskie śledztwo w sprawie pobicia mojego syna przez umundurowanych neoubeków podczas zatrzymania rok temu (…) I zajęła się – sygnalizowanym zresztą onegdaj przez Rzecznika Praw Obywatelskich – traktowaniem osadzonych w aresztach śledczych, np. czy rzeczywiście na Białołęce stosuje się karę bicia pałkami w pięty albo czy jeden z tamtejszych klawiszy wydaje rozkazy po niemiecku (takie tam zabawne Raus, Schneller itp.). Jestem spokojny, że to zrobiła. Tylko może ktoś się podszywa pod redaktorów i utrudnia publikację.

Szanowny Adamie,

z przerażeniem odkryłem, że prawdopodobnie ktoś udaje dziennikarzy kierowanej przez Ciebie „Gazety Wyborczej”. Pracowałem w niej i obaj doskonale wiemy, że nie do pomyślenia jest, by dziennikarz Twojej gazety nie stosował elementarnych zasad tej profesji: rzetelności, staranności, udzielania głosu wszystkim stronom, niezniekształcania wypowiedzi, niepolegania na jednym źródle (np. policyjnym), niepisania pod tezę, niemieszania informacji z komentarzem, niewydawania wyroku przed orzeczeniem sądu (pamiętam, że uczulała na to Helena Łuczywo).

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości