Michał Majewski: Donald Tusk ma w pamięci aferę hazardową

Dziennikarz śledczy „Wprost” - który w najnowszym numerze ujawnia, że premier by porozmawiać z synem dzwoni na telefon jego żony - tłumaczy to doświadczeniem które Donald Tusk wyniósł z afery hazardowej ujawnionej przez „Rzeczpospolitą”

Publikacja: 11.09.2012 13:00

Michał Majewski: Donald Tusk ma w pamięci aferę hazardową

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Michał Majewski, pytany przez „Fakt” o tezy pozwu sporządzonego w imieniu Michała Tuska przez Romana Giertycha (twierdzi, że premierowicz nie chciał rozgłosu) - zwraca uwagę:

To Michał Tusk poszedł z tą historią do gazety, w której wcześniej pracował. To on ujawnił swojemu redakcyjnemu koledze, że pracował dla firmy Marcina P. Argument Giertycha jest więc kompletnie nietrafiony. To sam Tusk nadał tej sprawie publiczny charakter.

Przypomnijmy, że po wywiadzie Michała Tuska dla jego macierzystej „Gazety Wyborczej”, Majewski wraz z Sylwestrem Latkowskim przeprowadzili z nim głośny wywiad, a on dał im nawet dostęp do skrzynki, którą założył na nazwisko Józef Bąk.

Podczas naszej rozmowy w Sopocie odebrałem Michała Tuska jako człowieka, który chce się wytłumaczyć, który wie, że zrobił źle, wiążąc się z biznesmenem, z którym nie powinien był się związać, ale dość chętnie o tym opowiada. Opowiadał, jak to wszystko wyglądało, zrobił sesję zdjęciową, autoryzował wypowiedzi, a po publikacji uznał ją za rzetelną. A potem nastąpił taki odwrót. Ktoś wybudował ścianę między nim a mediami. Jak sądzę, to ojciec przeprowadził z nim rozmowę dyscyplinującą, że dosyć z tą szczerością w tej sprawie.

Dziennikarz zauważa także, że kolejny ruch Tusków – wynajęcie Romana Gierycha by pozwał gazety za publikacje o synu Donalda Tuska – co najmniej nie był roztropny:

Gdyby Giertych od razu ogłosił, że pozywa za jedno zdanie, nie byłoby jego kilkudniowego festiwalu w mediach. A tak swoimi insynuacjami i mówieniem o „nagonce” na młodego Tuska wytworzył u ludzi wrażenie, że media w sprawie syna premiera pisały nieprawdę.
Mecenas powinien działać w interesie osoby, którą reprezentuje i jej dobro stawiać na pierwszym planie. A tak nie jest, bo sprawa, która jest pobocznym wątkiem afery Amber Gold wraca na czołówki gazet tuż obok osoby Marcina P. To nie jest rzecz korzystna ani dla Michała, ani dla Donalda Tuska.

Sądzi pan, że to Michał Tusk zatrudnił Giertycha na adwokata, czy jemu go zatrudniono?

Wydaje mi się, że za tym stoi polityka. Są całe tuziny doskonałych adwokatów, które specjalizują się w tego typu sprawach i nie mają konotacji politycznej. Może w tym jest jakiś plan związany z polityką. Ale to niedobrze dla syna premiera. Owszem, popełnił błędy, ale ja jestem przeciwny krzyżowaniu go za nie.

I dodaje:

Rodzinie premiera wolno mniej. Rodzina premiera nie pracuje dla rosyjskiej mafii, nie powinna pracować dla ludzi z wyrokami, nie powinna pracować dla ludzi, którzy mają piramidę finansową. Dlaczego tak jest? Bo to może być wykorzystane do szantażowania premiera. Dwóch smutnych panów ze służb powinno przyjść do szefa rządu i powiedzieć, koło jakiego biznesmena kręci się jego syn. Z drugiej strony chłopak powinien mieć trochę więcej wyobraźni i nie brać takiego zajęcia. Tym bardziej, że wiedział, jakie zastrzeżenia do Marcina P. ma KNF, wiedział, że ma przynajmniej jeden wyrok.

A propos służb. W waszym artykule pojawia się ciekawy wątek, że premier bał się dzwonić do syna, obawiając się podsłuchu.

Myślę, że Tusk ma w pamięci aferę hazardową, która złamała karierę Zbigniewa Chlebowskiego. Premier, choć jego publiczny wizerunek to fajny gość z sąsiedztwa, faktycznie jest głęboko nieufny, co akurat w polskiej polityce nie jest rzeczą wyjątkową. W dodatku wtedy nikt nie wiedział do końca, o co chodzi z tym całym Amber Gold. Premier mógł mieć też obawę, że to nie służby nagrywają jego syna, ale jakaś firma detektywistyczna pracująca dla Marcina P.

Pojawiła się informacja, że Marcin P. nagrywał ponoć tych, z którymi miał kontakt. Poznaliście go z Latkowskim osobiście?

Nie wiem, czy taka kolekcja nagrań może istnieć. Ale nie wykluczałbym tego. P. był w coraz trudniejszej sytuacji. Mógł też nagrać młodego Tuska i traktować to jako swoją polisę ubezpieczeniową.

Informację o nagraniach pierwszy opublikował Stanisław Janecki – o czym pisaliśmy  „W Sieci Opinii”.

Jak państwo sądzą, czy w tym zachowaniach rodziny Tusków - znamionujących bardziej szaleństwo niż racjonalnone działanie - jest jednak głębsza metoda?

Michał Majewski, pytany przez „Fakt” o tezy pozwu sporządzonego w imieniu Michała Tuska przez Romana Giertycha (twierdzi, że premierowicz nie chciał rozgłosu) - zwraca uwagę:

To Michał Tusk poszedł z tą historią do gazety, w której wcześniej pracował. To on ujawnił swojemu redakcyjnemu koledze, że pracował dla firmy Marcina P. Argument Giertycha jest więc kompletnie nietrafiony. To sam Tusk nadał tej sprawie publiczny charakter.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska