Michał Majewski, pytany przez „Fakt” o tezy pozwu sporządzonego w imieniu Michała Tuska przez Romana Giertycha (twierdzi, że premierowicz nie chciał rozgłosu) - zwraca uwagę:
To Michał Tusk poszedł z tą historią do gazety, w której wcześniej pracował. To on ujawnił swojemu redakcyjnemu koledze, że pracował dla firmy Marcina P. Argument Giertycha jest więc kompletnie nietrafiony. To sam Tusk nadał tej sprawie publiczny charakter.
Przypomnijmy, że po wywiadzie Michała Tuska dla jego macierzystej „Gazety Wyborczej”, Majewski wraz z Sylwestrem Latkowskim przeprowadzili z nim głośny wywiad, a on dał im nawet dostęp do skrzynki, którą założył na nazwisko Józef Bąk.
Podczas naszej rozmowy w Sopocie odebrałem Michała Tuska jako człowieka, który chce się wytłumaczyć, który wie, że zrobił źle, wiążąc się z biznesmenem, z którym nie powinien był się związać, ale dość chętnie o tym opowiada. Opowiadał, jak to wszystko wyglądało, zrobił sesję zdjęciową, autoryzował wypowiedzi, a po publikacji uznał ją za rzetelną. A potem nastąpił taki odwrót. Ktoś wybudował ścianę między nim a mediami. Jak sądzę, to ojciec przeprowadził z nim rozmowę dyscyplinującą, że dosyć z tą szczerością w tej sprawie.
Dziennikarz zauważa także, że kolejny ruch Tusków – wynajęcie Romana Gierycha by pozwał gazety za publikacje o synu Donalda Tuska – co najmniej nie był roztropny: