Wojciech Maziarski: Raport Millera precyzyjnie opisał przebieg katastrofy smoleńskiej

Świat bez felietonisty „Gazety Wyborczej” pozbawiony byłby arcyuroczych przekładów normalnej polszczyzny na maziarszczyznę, oraz klinicznego przypadku zupełnego braku proporcji

Publikacja: 09.11.2012 10:14

Wojciech Maziarski: Raport Millera precyzyjnie opisał przebieg katastrofy smoleńskiej

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

„Nie wierz Achajom nawet jak dary przynoszą”. Wojciech Maziarski chwali prof. Piotra Glińskiego. W pierwszym zdaniu w „Gazecie Wyborczej” pisze, że to „człowiek światły”, tytułuje po galicyjsku: „pracownik Polskiej Akademii Nauk i były prezes Polskiego Towarzystwa Socjologicznego”. Czyżby zmiana godna tej, którą Piotr Skwieciński opisywał w przypadku „Polityki”?

Nie, nie, drodzy czytelnicy, red. Maziarski, nawet nie dopuszcza możliwości, którą nawet na swój specyficzny sposób dopuścił prezydent Bronisław Komorowski. Redaktor Maziarski wie.

Zresztą on, jak zawsze, wie lepiej. Bo, gdy kandydat na premiera rządu technicznego (co już felietonista „Wyborczej” opatrzył subtelnym epitetem „rzekomy”) stwierdził:

Nie podpisuję się pod tezą o zamachu, natomiast jest to jedna z uprawnionych hipotez, które wymagają weryfikacji (…) Nikt poważny nie może powiedzieć, że raport Millera wyjaśnił katastrofę smoleńską

To redaktor zaraz wie dużo lepiej, co autor miał na myśli. I raczy nas przekładem z polszczyzny na maziarszczyznę:

Ja sam nie wierzę w brednie o zamachu, ale głosi je mój szef, więc nie wolno mi kłamstwa nazwać po imieniu i muszę je uwiarygodniać.

Bo jak wywodzi niedawny naczelny „Newsweek Polska” ten profesor i były prezes Gliński:

Jest także najemnikiem Jarosława Kaczyńskiego i wie, że jego mocodawca ma dla niego zlecenie polityczne (…) Piotr Gliński doskonale wie, że mówi nieprawdę. Teza o zamachu nie jest jedną z uprawnionych hipotez, a raport Millera precyzyjnie opisał przebieg katastrofy smoleńskiej

Po czym oskarża coraz mocniej:

Dziś prof. Gliński uczestniczy w operacji ogłupiania narodu polskiego. Operacji, jak pokazują sondaże, niezwykle skutecznej – już co trzeci Polak wierzy w kłamstwo smoleńskie. Jedna trzecia społeczeństwa żyje w urojonej rzeczywistości. W świecie, którego nie ma. Podejmuje decyzje i dokonuje wyborów, kierując się tymi urojeniami. Słucha podszeptów tych, którzy fałsz głoszą. Pora bić na alarm. Siła rażenia kłamstwa smoleńskiego każe w nim widzieć jedno z największych zagrożeń dla Polski.

Dla Wojciecha Maziarskiego ta kwestia zdaje się być zagrożeniem przewyższającym nawet… kłamstwo oświęcimskie:

Przeciętny obywatel, słysząc kłamstwo oświęcimskie, puka się w czoło. Natomiast kłamstwo smoleńskie zainfekowało miliony umysłów. W odróżnieniu od oświęcimskiego jest zagrożeniem rzeczywistym, a nie tylko teoretycznym.

I choć Maziarski łaskawie zastrzega, że za podważanie raportu Millera/Anodiny tiurmy nie postuluje, to mało zręcznie przemilcza fakt, że przyczyną penalizacji kłamstwa oświęcimskiego jest szacunek dla zmarłych oraz ludobójczy charakter Auschwitz. Redaktorze Maziarski, to bardzo, ale to bardzo nie bezpiecznie porównanie.

Zwłaszcza dla ludzi stojących niewzruszenie na z góry wyznaczonej pozycji, która nie ma żadnych wątpliwości niezależnie od wszystkiego.

Zresztą Wojciech Maziarski pisze tak, jak człowiek który z arcyukontentowaną miną chwali właśnie rzucony przez siebie potężny kij:

Pan profesor stanął w obliczu dylematu dobrze znanego tłumom uczonych, artystów, inteligentów różnych epok, którzy wynajęli się na służbę w złej sprawie. Sale balowe w pałacach historii pełne są takich nadwornych intelektualistów. Jedzą, piją, lulki palą, dostępują zaszczytów, otrzymują teki i ordery. Ten romans zawsze zaczyna się tak samo: od pozornie niewinnego flirtu i prób zachowania duchowej autonomii. Znakomicie pokazał to węgierski reżyser István Szabó w filmie „Mefisto”, którego bohater, utalentowany aktor, zaprzedaje duszę panującemu systemowi i stopniowo staje się marionetką władzy. Wprawdzie akcja rozgrywa się w hitlerowskich Niemczech, ale "Mefisto" ma wymowę uniwersalną i bardzo ten film panu profesorowi polecam.

Rzecz w tym, że niektóre epitety, jak rzucone kije, mają kształt bumerangu. I wracają ze zdwojoną siłą, panie redaktorze Maziarski.

„Nadworny intelektualista”, który „wynajął się na służbę w złej sprawie”, a „otrzymując awanse i ordery” stał się „marionetka władzy” – nie sądzę akurat, że to znajdzie się w wikipedycznym haśle „Piotr Gliński”, gdy jest w tym względzie tylu innych, bardziej godnych tych skrzydlatych słów.

„Nie wierz Achajom nawet jak dary przynoszą”. Wojciech Maziarski chwali prof. Piotra Glińskiego. W pierwszym zdaniu w „Gazecie Wyborczej” pisze, że to „człowiek światły”, tytułuje po galicyjsku: „pracownik Polskiej Akademii Nauk i były prezes Polskiego Towarzystwa Socjologicznego”. Czyżby zmiana godna tej, którą Piotr Skwieciński opisywał w przypadku „Polityki”?

Nie, nie, drodzy czytelnicy, red. Maziarski, nawet nie dopuszcza możliwości, którą nawet na swój specyficzny sposób dopuścił prezydent Bronisław Komorowski. Redaktor Maziarski wie.

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości