Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Uważam Rze” podkreśla:
Bez względu na koszty polityczne naszym obowiązkiem jest dojście do prawdy o tragedii smoleńskiej, jaka by ona nie była. Zresztą nie uważam, by w ogóle koncepcja, którą forsowali choćby późniejsi założyciele PJN, iż moglibyśmy funkcjonować w polityce bez zajmowania się Smoleńskiem, była realna. W takiej sytuacji ktoś inny by ten temat podjął, i słusznie, bo to jest polski obowiązek. Choć akurat ode mnie proszę nie wymagać, bym w ogóle rozważał porzucenie tego tematu.
Ale zakładałem, że część partii może nie chcieć podejmowania tej kwestii, zdając sobie sprawę z tego, jak trudną drogę to oznacza. Po 10 kwietnia złożyłem kierownictwu PiS propozycję, że zrezygnuję z kierowania partią, a zajmę się organizacją ruchu społecznego zmierzającego do wyjaśnienia tragedii z 10 kwietnia. Propozycję odrzucono.
Po czym mówi:
Stwierdziłem, że zabicie 96 osób, znacznej części polskiej elity politycznej, jest zbrodnią. Mówiłem już, że reakcję władzy na te słowa trzeba by zbadać, bo jest bardzo ciekawa. Warto też zapytać o to, kto twierdzi, że zabicie 96 osób to nie jest zbrodnia.