Nu, wot, na to i pewnie przyjdzie czas. Acz na razie „zaplute karły reakcji” nie podnoszą jeszcze ręki, to już podnoszą głowę! Nie dość – otwierają też usta! Lecz wichrzyciele nie zwiodą jednak czujnego redaktora Maziarskigo. O, nie. On zdemaskuje. On powie organom bezpieczeństwa szto nada zdielac. Bo czynów potrzeba – i to nie tylko od święta. ORMO musi codziennie. Musi czuwać skoro organizatorzy Marszu Niepodległości ośmielili się podnieść rękę na władzę ludową, pardon – stwierdzić, że chcą obalenia republiki, która powstała po Okrągłym Stole. Czujny redaktor niczym wygłodniały wilk złapał woń krwi:
Cieszę się z tej wypowiedzi młodzieńców wszechpolskich, dlatego że w ten sposób odsłonili przyłbicę. Pokazali, kim są, jaka jest ich ideologia. Właściwie to daje podstawę do tego, żeby traktować ich jako wrogów publicznych.
I choć – kontynuuje Maziarski –
Samo takie gadanie nie jest karalne, natomiast daje podstawę do tego, żeby zastosować wobec nich środki policyjne. Bardzo się skarżyli, że wcześniej byli inwigilowani. Oczywiście żadnych dowodów nie przedstawili. Ja natomiast w tej chwili uważam, że są podstawy, żeby to środowisko inwigilować. Środki do zastosowania wobec nich nie są środkami politycznymi, lecz policyjnymi.
Słuszną linię prezentujecie redaktorze. W PRL-u też nie było represji politycznych, tylko dzielni funkcjonariusze MO ganiali samych chuliganów, złodziei i pijaków. Bo każdy złodziej to pijak, a patriota to już wicie–rozumicie, niedorozwój. Takie gamoń, studenciak, mikry inteligencik, co się notorycznie spóźnia i zamiast porządnie, z przewodnią siłą, maszerować pierwszego – dopiero trzeciego maja wychodzi z flagami…
Macie racje, Maziarski – co było dobre wówczas, dobre jest i dziś. Inwigilacja, stała obserwacja. Wielka racja, Maziarski, wróg nie śpi.