Pozwolę sobie na nieśmiałe postawienie pewnej tezy. Brzmi ona następująco: ludzie którzy najmniej mają wspólnego z Kościołem, najwięcej o nim mówią. Mimo, że na co dzień nie mają kontaktu ani z klerem ani z katolickimi hierarchami, bez skrępowania opowiadają o mitycznie ogromnych wpływach (a nawet dyktatury) Kościoła, a ich wyobrażenie o poglądach liderów i wiernych tej instytucji stanowi jakąś nadmuchaną karykaturę, w którą łatwiej potem uderzać.
Potwierdzenie tej tezy można znaleźć otwierając nowy numer "Newsweeka" na wywiadzie ze znanym socjologiem prof. Ireneuszem Krzemińskim, któremu - uwaga, niespodzianka - nie spodobała się postawa ministra Gowina oraz jego zwolenników w sprawie związków partnerskich.
Krzemiński, zgodnie z powyższą tezą, przypisuje im niecne intencje:
Jarosław Gowin przyjął obrzydliwie tradycjonalistyczne stanowisko Kościoła: nie pozwolimy na związki partnerskie, bo zaraz trzeba się będzie zgodzić na małżeństwa tych okropnych pedałów
- zawyrokował. Na dodatek odrzucenie związków porównuje do piętnowania innowierców i Żydów