Prysnęła niestety bańka o zielonej wyspie Europy, wzrost PKB jest niższy niż przewidywały podobno ostrożne prognozy ministerstwa finansów, bezrobocie rośnie, a perspektywy dalszego rozwoju gospodarki są delikatnie mówiąc mało optymistyczne. Ale w rzeczywistości może być jeszcze gorzej, niż pokazują dane. Przyznaje to senator PO Jan Rulewski (ten sam, który niedawno w proteście odszedł z senackiej komisji rodziny i polityki społecznej, bo jego działania były blokowane, a pozostali członkowie "pozorowali pracę"). Według Rulewskiego, niedoszacowane jest bezrobocie.
Według niektórych ekspertów poziom bezrobocia to 15 proc. plus. Ten plus jest bardzo duży. Realne bezrobocie wynosi więc 20 proc. Niedoszacowano trzech zasadniczych grup. Po pierwsze nadwyżki siły roboczej na wsiach, czyli ok. 1 mln osób. Po drugie 500–800 tys. osób na nietrafionych studiach, którzy zaraz zasilą armię bezrobotnych. Po trzecie emigracja zarobkowa. Uwzględniając te trzy grupy, realne bezrobocie jest dużo większe niż podawane oficjalnie
- powiedział "Gazecie Polskiej Codziennie" senator. Dodał, że rząd powinien był starać się walczyć z bezrobociem dużo wcześniej.
W krajach zachodnich działania zapobiegające bezrobociu zaczyna się podejmować, gdy przekracza ono 5 proc., a gdy przekracza 10 proc., zapala się czerwone światło. Bezrobocie na poziomie 15 czy 17 proc. to już jest rewolucja. Dziś jesteśmy spóźnieni i trudno będzie teraz rozwiązać ten problem
A nie lepiej poczekać i porozmawiać jeszcze o związkach partnerskich i posłance Grodzkiej?