Truizmem będzie stwierdzenie, że dzisiejsza decyzja papieża Benedykta XVI była dla wielu zaskoczeniem. Ojciec Święty tłumaczył:
Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę. Tym niemniej, aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi.
W świetle tej decyzji zastanawiająco brzmią słowa Benedykta wypowiedziane wczoraj podczas modlitwy Anioł Pański. Można w nich odszukać przesłanie i pocieszenie dla wiernych i Kościoła, któremu niedługo papież przestanie przewodzić:
To nie człowiek jest autorem własnego powołania, ale daje on odpowiedź na Boże wezwanie. A słabość ludzka nie powinna przerażać, gdy Bóg woła. Trzeba zaufać Jego mocy, która działa w naszej słabości; trzeba coraz bardziej ufać potędze Bożego Miłosierdzia, które przemienia i odnawia. Drodzy Bracia i Siostry, niech to słowo Boże ożywi także w nas i w naszych wspólnotach chrześcijańskich odwagę, zaufanie i zapał w głoszeniu i świadczeniu o Ewangelii. Niech porażki i trudności nie prowadzą nas do rezygnacji. Do nas należy zarzucać sieci z wiarą – resztę sprawi Pan.
Równie wymowny jest ostatni tweet papieża.