Kurs z manipulacji, czyli twórczość Elizy Michalik

Nowa gwiazda portalu Tomasza Lisa i "Superstacji" Eliza Michalik pokazuje jak na podstawie nieistniejącej wypowiedzi zbudować "mocną" tezę i uderzyć w nią w politycznych przeciwników.

Publikacja: 03.04.2013 19:28

Manipulacja, wyrywanie słów z kontekstu i poglądów to w mediach, a szczególnie w publicystyce, niestety chleb powszedni (mi też się to zapewne zdarzyło, chociaż nie świadomie). To często chwyt skuteczny - tak pod względem erystyki, jak i klikalności (szczególnie w tych najbardziej sensacjonalnych mediach - choć coraz trudniej jest tu rozróżnić które się do nich zaliczają, a które nie). Jednak nawet tutaj i nawet w mediach najgorszego sortu powinny chyba istnieć jakieś granice. Granice te z pewnością przekroczyła Eliza Michalik, dziennikarka Superstacji i portalu NaTemat.pl wyrastająca na jedną z "gwiazdek" krzykliwej skrajnej lewicy. Michalik, która przeżyła konwersję z orientacji macierewiczowej na palikocią, a ostatnio zasłynęła uroczo zatytułowanym tekstem "Stop nachalnej katopropagandzie", tym razem narzeka w swoim komentarzu, że prawica chce rozwiązywać konflikty przemocą. Do takich wniosków doszła po lekturze wywiadu z Wojciechem Cejrowskim w najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy".

Wywiad z Wojciechem Cejrowskim w "Do Rzeczy" przyniósł to, co zawsze przynoszą wywiady z narodowymi i/ lub katolickimi radykałami - od jakiegoś czasu najgłośnieszą kategorią obywateli - kolejne nawoływanie do fizycznej konfrontacji ze wszystkimi myślącymi inaczej.

- pisze Michalik. Ponieważ jednak nie zacytowała wypowiedzi Cejrowskiego (co już samo w sobie świadczy o uczciwości dziennikarki), w której doczytała się nawoływania do fizycznej konfrontacji, to czuję się zobowiązany do jej wyręczenia. Cejrowski powiedział:

Zostaliśmy stopniowo skolonizowani przez UE. Teraz pozostaje nam jedno konstytucyjne wyjście z tej sytuacji. Nasz hymn narodowy jest wpisany do Konstytucji RP, a w hymnie takie słowa: Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy" (...)

Uliczne protesty są zdrowym objawem w demokracji i nie powinne być regulowane żadnymi decyzjami administracyjnymi. Tak uważam. A idąc za myślą marszałka Piłsudskiego - niepodległość zdobywa się wyłącznie czynem zbrojnym. A zatem, kto pragnie niepodległości, musi być gotowy wyjść na ulice (...)

W naszych stosunkach wewnętrznych prawica nie ma żadnej realnej siły ani w biznesie ani w propagandzie, ani nikt się prawicy nie boi, więc nikt nie będzie z nią prowadził dyplomacji, bo nie ma po co. I proszę się nie sugerować, że namawiam do powstania zbrojnego. Od początku gadamy o pewnych postawach, a nie o konkretnych planach, prawda?

A zatem mimo, że Cejrowski jednoznacznie od przemocy fizycznej się odżegnuje, Michalik zupełnie - i w pełni świadomie - się tym nie przejmuje, co pozwala jej na rozwinięcie tezy, że całe rzesze podobnie myślących do Cejrowskiego ludzi chce fizycznej konfrontacji z inaczej myślącymi. Bo nie mają innych argumentów

Po co Cejrowskiemu szable? Czemu bijatyk na ulicach nie zastąpić ideologicznym sporem, wszędzie w cywilizowanym świecie uznawanym za najlepszą metodę ustalania uniwersalnych norm, na przykład prawnych? Logiczna odpowiedź może być tylko jedna: bo sam Cejrowski i ludzie podzielający jego poglądy nie wierzą, że mają argumenty, pozwalające uczciwie wygrać taki spór.

Dla mnie sprawa jest prosta: wierzę w to, co wierzę właśnie dlatego, że uważam swoje zasady, swoje wartości, swoje ideały za najlepsze. To logiczne, bo inaczej musiałabym przestać w nie wierzyć i zacząć wierzyć w coś innego. I dlatego właśnie kocham spory i debay: bo uważam, że moje ideały przetrwają zderzenie z każdym innym sposobem myślenia. Więcej, wierzę, że niektórych ludzi jestem w stanie do swojego sposobu myślenia o różnych sprawach przekonać, z pożytkiem dla nich samych.

Jednak gdybym w to nie wierzyła, gdybym sądziła, że to co mówię nie ma większego sensu, jedyną metodą "przekonania" innych do zmiany zachowań byłoby zmuszenie ich do tego. Każdym, nawet niegodnym środkiem, z konfrontacją fizyczną, czyli pospolitą przemocą włącznie

Nie dziwię się, że pani Eliza kocha debaty i nawet potrafię sobie wyobrazić, że potrafi je wygrywać. Problem w tym, że nie argumentami, a manipulacją.

Manipulacja, wyrywanie słów z kontekstu i poglądów to w mediach, a szczególnie w publicystyce, niestety chleb powszedni (mi też się to zapewne zdarzyło, chociaż nie świadomie). To często chwyt skuteczny - tak pod względem erystyki, jak i klikalności (szczególnie w tych najbardziej sensacjonalnych mediach - choć coraz trudniej jest tu rozróżnić które się do nich zaliczają, a które nie). Jednak nawet tutaj i nawet w mediach najgorszego sortu powinny chyba istnieć jakieś granice. Granice te z pewnością przekroczyła Eliza Michalik, dziennikarka Superstacji i portalu NaTemat.pl wyrastająca na jedną z "gwiazdek" krzykliwej skrajnej lewicy. Michalik, która przeżyła konwersję z orientacji macierewiczowej na palikocią, a ostatnio zasłynęła uroczo zatytułowanym tekstem "Stop nachalnej katopropagandzie", tym razem narzeka w swoim komentarzu, że prawica chce rozwiązywać konflikty przemocą. Do takich wniosków doszła po lekturze wywiadu z Wojciechem Cejrowskim w najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy".

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości