Manipulacja, wyrywanie słów z kontekstu i poglądów to w mediach, a szczególnie w publicystyce, niestety chleb powszedni (mi też się to zapewne zdarzyło, chociaż nie świadomie). To często chwyt skuteczny - tak pod względem erystyki, jak i klikalności (szczególnie w tych najbardziej sensacjonalnych mediach - choć coraz trudniej jest tu rozróżnić które się do nich zaliczają, a które nie). Jednak nawet tutaj i nawet w mediach najgorszego sortu powinny chyba istnieć jakieś granice. Granice te z pewnością przekroczyła Eliza Michalik, dziennikarka Superstacji i portalu NaTemat.pl wyrastająca na jedną z "gwiazdek" krzykliwej skrajnej lewicy. Michalik, która przeżyła konwersję z orientacji macierewiczowej na palikocią, a ostatnio zasłynęła uroczo zatytułowanym tekstem "Stop nachalnej katopropagandzie", tym razem narzeka w swoim komentarzu, że prawica chce rozwiązywać konflikty przemocą. Do takich wniosków doszła po lekturze wywiadu z Wojciechem Cejrowskim w najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy".
Wywiad z Wojciechem Cejrowskim w "Do Rzeczy" przyniósł to, co zawsze przynoszą wywiady z narodowymi i/ lub katolickimi radykałami - od jakiegoś czasu najgłośnieszą kategorią obywateli - kolejne nawoływanie do fizycznej konfrontacji ze wszystkimi myślącymi inaczej.
- pisze Michalik. Ponieważ jednak nie zacytowała wypowiedzi Cejrowskiego (co już samo w sobie świadczy o uczciwości dziennikarki), w której doczytała się nawoływania do fizycznej konfrontacji, to czuję się zobowiązany do jej wyręczenia. Cejrowski powiedział:
Zostaliśmy stopniowo skolonizowani przez UE. Teraz pozostaje nam jedno konstytucyjne wyjście z tej sytuacji. Nasz hymn narodowy jest wpisany do Konstytucji RP, a w hymnie takie słowa: Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy" (...)
Uliczne protesty są zdrowym objawem w demokracji i nie powinne być regulowane żadnymi decyzjami administracyjnymi. Tak uważam. A idąc za myślą marszałka Piłsudskiego - niepodległość zdobywa się wyłącznie czynem zbrojnym. A zatem, kto pragnie niepodległości, musi być gotowy wyjść na ulice (...)