Aborcja, temat tabu

Dlaczego amerykańskie media przemilczały sprawę seryjnego mordercy-aborcjonisty?

Aktualizacja: 16.04.2013 18:40 Publikacja: 16.04.2013 13:33

Aborcja, temat tabu

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Podobno wraz z coraz większą wolnością - a raczej postępującym "wyzwoleniem" - obyczajów, jest coraz mniej tematów tabu. Obserwując współczesne media głównego nurtu, można jednak odnieść przeciwne wrażenie. Wczoraj pisaliśmy o tym, jak małe zainteresowanie wzbudziła sprawa małżeństwa gejów, którzy wykorzystywali seksualnie co najmniej pięciu z dziewięciu adoptowanych przez nich synów. Ale podobnie "niezauważanych" historii jest więcej.

Każdy, kto był przez dłuższą chwilę w Stanach Zjednoczonych, lub choćby regularnie ogląda amerykańskie telewizje informacyjne (CNN, Fox News i MSNBC) wie, jak bardzo amerykańskie media kochają dramatyczne lokalne historie. Z lokalnych historii, np. gwałtów, morderstw czy wypadków, robi się często ogólnokrajowy news, który jest potem "grzany" z intensywnością co najmniej taką, jaką tabloidy i TVN "grzeją" sprawę Katarzyny W. Jest tak szczególnie wtedy, kiedy w historię tę można wpisać polityczny wątek, jak np. rasizm, homofobię lub prawo do posiadania broni. Tak było np. w sprawie czarnoskórego nastolatka Trayvona Martina, zastrzelonego przez białego policjanta, czy choćby tragedii w Newtown. Polityczne tło nie jest jednak nawet konieczne, jak pokazuje gorąco relacjonowana sprawa amerykańskiej studentki Amandy Knox, oskarżonej o zabójstwo współlokatorki. Jest jednak historia nieporównanie bardziej dramatyczna i ważna, która dopiero po kilku latach - i tylko dzięki upominaniu konserwatywnych dziennikarzy - doczekała się solidnego opisu w głównych mediach.

To sprawa doktora Kermita Gosnella z Filadelfii, lekarza aborcjonisty, który przez prawie 30 lat prowadził klinikę, w której w potwornych warunkach dokonywał tzw. "późnych" aborcji (i tych legalnych, i nielegalnych) tysięcy dzieci. Ława przysięgłych badająca sprawę Gosnella, opublikowała raport, w którym opisuje, jak wyglądał proceder aborcyjny w jego klinice. Nie wchodząc w nieprawdopodobnie makabryczne szczegóły, wystarczy powiedzieć, że jego metodą było sztuczne wywoływanie porodu i przecinanie - nożyczkami - rdzeni kręgowych dzieci. Zwłoki i części ciała przechowywał w różnych miejscach w gabinecie, w butelkach po wodzie, w kartonach po sokach, w pudełkach po butach. Wszystko było wykonywane brudnymi narzędziami, często przez niewykwalifikowanych praktykantów. W kilku przypadkach kończyło się to śmiercią nie tylko dzieci, ale również i matek. Co ciekawe, "tylko" około 40 procent z tych aborcji było nielegalnych, bo przeprowadzonych po 24 miesiącu ciąży.

Chyba jednak nie sam proceder jest tu najbardziej szokujący, ale fakt, że doktor Gosnell mógł go wykonywać przez długie dekady - i to mimo wielu skarg i kontroli urzędników. Czytamy w raporcie:

Departament [Zdrowia] miał kontakt z Kobiecym Towarzystwem Medycznym [taką nazwę nosiła klinika] już od 1979 roku, kiedy po raz pierwszy wydał zgodę na otwarcie kliniki aborcyjnej. Nie przeprowadził żadnej kontroli aż do 1989 (...) Już wtedy widoczne były liczne nieprawidłowości, ale Gosnellowi pozwolono kontynuować działalność, kiedy obiecał je naprawić. Kontrole w 1992 i 1993 roku też zanotowały różne uchybienia, ale znów nie upewniły się, że zostały naprawione. Po 1993 roku, nawet te kontrole pro forma się skończyły. Nie przez administracyjne znużenie, ale dlatego, że Departament z politycznych względów w ogóle zaprzestał kontroli w klinikach aborcyjnych. (...) Były też skargi na Gosnella. Kilku różnych prawników reprezentujących pokrzywdzone kobiety wielokrotnie kontaktowało się z departamentem. Lekarz ze szpitala dziecięcego z Filadelfii osobiście ostrzegł urzędników, że wiele z pacjentek Gosnella wracało od niego z taką samą chorobą weneryczną. Medyczny inspektor Hrabstwa Delaware poinformował z kolei, że Gosnell przeprowadził aborcję 30-tygodniowego dziecka 14-letniej dziewczynki. Departament dostał też oficjalne zawiadomienie, że pod opieką Gosnella zmarła 22-letnia Karnamaya Mongar.

Raport cytuje jeszcze bardzo wiele podobnych doniesień, które dobitnie świadczą, że wszyscy - urzędnicy, lekarze z pobliskich szpitali oraz aborcyjni aktywiści - mieli pełną świadomość, jak wygląda działalność Gosnella. Przez 30 lat nikt jednak nic z tym nie zrobił i nawet nie próbował doprowadzić do zamknięcia kliniki. Nawet kiedy sprawę Gosnella opisała lokalna gazeta, a sam "lekarz" stanął już przed sądem, temat podjęły tylko pojedyncze i mało znaczące media. Sprawę zmienił dopiero komentarz publicystki USA Today Kirsten Powers, która zarzuciła kolegom dziennikarzom:

Kiedy Rush Limbaugh [konserwatywny publicysta] zaatakował Sandrę Fluke [feministyczną aktywistkę], mieliśmy do czynienia z nieprzerwaną medialną histerią (...) A jednak  doniesienia o dzieciach, którym obcinane są głowy - wielkie story dotycząca praw człowieka - nie zdobyły uwagi mediów.

Oczywistym jest w takiej sprawie pytanie: dlaczego tak się działo? I mimo że  trudno znaleźć jakiekolwiek zdroworozsądkowe wytłumaczenie dla tej totalnej obojętności mediów i urzędników, to wszystko wskazuje na to, że sprawa jest - mówiąc językiem prezydenta - arcyboleśnie prosta. Przyznaje to nawet komentator popularnego liberalnego portalu internetowego Slate David Weigel.

Polityczni reporterzy są w znakomitej większości społecznymi liberałami. Bardziej prawdopodobne jest, że znamy parę gejów niż kogoś, kto posiada karabin szturmowy. Jesteśmy generalnie 'pro-choice' (za prawem do aborcji). Istnieje taka bańka. Przerażające historie o aborcjonistach nie są w stanie się przez nią przebić bardziej niż, powiedzmy, historia o prawicowym publicyście atakującym aborcjonistę, który potem skarży się, że dostaje listy z pogróżkami.

Temat aborcji jest po prostu niewygodny - politycznie i estetycznie. Historia Gosnella pokazuje nam bowiem w bezlitosnych szczegółach, jaka brutalna i nieludzka jest istota aborcji. Czytając opisy "zabiegów" przeprowadzanych w klinice aborcyjnej trudno jest uznać zabijane tam dzieci za niemający praw płód. Trudno jest też uznać, że takie doświadczenie jest dla kobiet pomocne. Drugorzędne znaczenie mają tu obskurne warunki i metody Gosnella, bo nawet jeśli odjąć by ten brud i dekapitację, to czy fizyczny akt uśmiercenia dziecka, nawet jeśli jest w łonie - jest możliwy do przyjęcia dla przeciętnego człowieka? Dlatego też z taką mocą atakowane są wszelkie wystawy i zdjęcia pokazujące aborcyjne realia. Wygodniej jest po prostu nie znać prawdy.

Podobno wraz z coraz większą wolnością - a raczej postępującym "wyzwoleniem" - obyczajów, jest coraz mniej tematów tabu. Obserwując współczesne media głównego nurtu, można jednak odnieść przeciwne wrażenie. Wczoraj pisaliśmy o tym, jak małe zainteresowanie wzbudziła sprawa małżeństwa gejów, którzy wykorzystywali seksualnie co najmniej pięciu z dziewięciu adoptowanych przez nich synów. Ale podobnie "niezauważanych" historii jest więcej.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości