Coraz bardziej widoczna staje się ewolucja (a właściwie dewolucja) Tomasza Lisa, który z każdym kolejnym tekstem przeobraża się z poważanego niegdyś publicysty w autora chamskich komentarzy internetowych, jakich pełno na niektórych portalach. Myślę, że gdyby Lis miał u siebie w gabinecie portret taki, jak ten Doriana Graya (tego ze słynnej powieści mojego imiennika), w którym odbijał się każdy grzech i zbrodnia, obraz dziennikarza przedstawiałby obecnie wielką, przygarbioną postać z maczugą rodem ze skandynawskiej mitologii - trolla. Kto wie, może to właśnie naczelny Newsweeka stoi za większością chamskich i oszołomskich komentarzy, które królują na portalach internetowych (choć nie wydaje się, by red. Lis odwiedzał nasze skromne progi, bo u nas nawet te skrajne opinie trzymają jakiś poziom).
Dziś kolejny raz ujawnił te tendencje, sięgając po chwyt prosto z trollowskiego podręcznika. Już sam nagłówek jego tekstu w Natemat.pl - "Welcome to Bolanda" - wiele nam mówi. Zaraz pod nim jest lead:
Jak wiadomo, nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. No chyba, że do swojego kraju przybywa z Hameryki i jest "ekspertem" od lasów i metali. Wtedy jest prorokiem murowanym.
"Hameryka" przewija się w tekście wielokrotnie, choć nie do końca konsekwentnie (to zapewne wynik niedopatrzenia). Z "Hameryki" jest Sharon Stone, a także prof. Chris Cieszewski i inni profesorowie. W naturalny sposób termin ten budzi chęć zadania pytania: co to jest ta Hameryka (a jeśli już pogardliwie mówimy o Stanach Zjednoczonych, to czemu przez "h", a nie "ch")? I od kiedy słowo będące odpowiednikiem "ruskich", "kitajców" i tym podobnych, jest dopuszczalne w publicystyce głównego nurtu? Czy skoro naukowcy z USA to "eksperci z Hameryki", to czy członków MAK można nazwać "kacapskimi ekspertami"?
W omawianym tekście mamy też dwa inne klasyczne lisizmy. Po pierwsze, ostre jak brzytwa poczucie humoru: