Różnie obchodzi się w różnych krajach święta narodowe. Wiadomo: co kraj, to tradycja. Tu fajerwerki, tam defilady, gdzie indziej znowu imprezy, koncerty, wydarzenia sportowe. Ponieważ jednak my jesteśmy narodem dość niezwykłym (ze wszystkimi tego zaletami i wadami), to mamy swoją unikalną tradycję, która przyćmiewa wszystkie inne formy świętowania. Nie dla nas jest apolityczne celebrowanie swojej tożsamości, przypominanie chwalebnych kart historii, podkreślanie że mimo podziałów coś jednak nas łączy (tak jak potrafiło połączyć nawet Dmowskiego i Piłsudskiego prawie sto lat temu).
Polska jest hipsterką, więc do takich mejnstrimowych rzeczy się nie zbliża. A skoro jest okazja, żeby się solidnie pokłócić, to nie można takiej okazji zmarnować. Stąd jedenastolisotpadowa tradycja kłótni. Kłótnia może się wydawać dość powszednia - i w rzeczy samej tak jest - tylko że w tym szczególnym dniu jest bardzo
To nie dla nas. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w internecie (znany cytat przypisywany S. Lemowi "Dopóki nie zajrzałem do internetu nie wiedziałem, że jest na świecie tylu idiotów" jest w tym przypadku więcej niż adekwatny). W ten dzień, każda strona każdego podziału potwierdza najgorsze stereotypy o sobie.
Mamy więc reprezentantów strony lewej, którzy szlifują opinię o sobie jako o samonienawidzących się Polakach i prowokatorów, umacniających polskie poczucie niższości.
Dlaczego jestem przeciw niepodległości? Bo to podległość, podległość wobec złotego cielca. Wierzę, że moglibyśmy być bardziej niepodlegli - jako ludzie i jako Polacy - w wielkim państwie europejskim. A nawet jeszcze większym.