Podpis z jednoczesnym skierowaniem do Trybunału Konstytucyjnego – tak prezydent potraktował kontrowersyjną rządową ustawę redukującą Otwarte Fundusze Emerytalne.
Opozycja zarzuca Komorowskiemu, że stał się notariuszem rządu, a wniosek do TK to jedynie spektakl. Faktem jest jednak, że rządowi zależało nie tylko na podpisie prezydenta, ale także na tym, by nie skarżył ustawy do sądu konstytucyjnego.
Oczywiście, nawet taki warunkowy podpis Komorowskiego jest rządowi na rękę – od stycznia może ruszyć demontaż OFE, na czym skorzysta budżet państwa. Nawet jeśli Trybunał za kilka-kilkanaście miesięcy zakwestionuje zmiany w OFE, to rząd zyska na czasie.
To prezydent dał premierowi ów czas. Ale sposób, w jaki to zrobił, pokazuje, że Komorowski chce się jak najbardziej zdystansować nie tylko od zmian w OFE, ale od działań rządu w ogóle.
W publicznych wypowiedziach prezydent punktował premiera, nie szczędząc mu uszczypliwości. Tak mówił w wywiadzie dla „Rz": – Dzisiaj nie jest politycznie atrakcyjne mówienie o reformach. Atrakcyjne jest mówienie, że niczego nie trzeba zmieniać. To bardzo niepokojące, że taka linia polityczna zyskuje poklask.