Rozmawiamy z Jackiem Merklem, który zajmował się finansami pierwszej partii Tuska – Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
– Paweł Piskorski twierdzi, że na początku lat 90. braliście kasę od niemieckiej chadecji CDU. Opowiada też o sponsorowaniu was przez podejrzanych biznesmenów – relacjonujemy tezy, które znalazły się w książce „Między nami liberałami". – Przyjmuję do wiadomości, że tak twierdzi. Nic nie mam na ten temat do powiedzenia – odpowiada. Niewiele bardziej rozmowny jest Mirosław Drzewiecki, były działacz KLD ?i dawny skarbnik PO. – Nigdy taka wiedza do mnie nie dotarła. Dziwię się Pawłowi, że opowiada takie rzeczy ?– mówi „Rz".
Piskorski był przez lata jednym z najbliższych politycznych kompanów Donalda Tuska. Razem na początku lat 90. budowali KLD, razem działali w Unii Wolności, ręka w rękę budowali Platformę w roku 2000. Tusk odstrzelił go w kwietniu 2006 r. Pretekstem były korupcyjne podejrzenia wobec Piskorskiego. Ale realną przyczyną – obawa Tuska ?o swą pozycję w partii. „Przyszedł taki moment, kiedy wyraźnie zobaczyłem, że nie szanuje on hierarchii – mówił Tusk w 2008 r. – Kluczowe też było to, czy Platforma będzie taka jak ja czy taka jak Piskorski. Mogliśmy przegrać wybory i mógłbym stracić pozycję w Platformie na rzecz ludzi, których sposób myślenia o tym, jak być skutecznym w polityce, ?był odległy od mojego".
Dziś Piskorski bierze na Tusku rewanż – takie jest powszechne przekonanie w Platformie. Ale mimo wszystko robi to zachowawczo. ?Co prawda oskarżył Tuska ?o udział w szemranych operacjach finansowych, ale zaraz zapewnił, że wszystko było zgodne z prawem.
Rzeczywiście, na początku lat 90. nie było takiego zakazu jak dziś – finansowania partii politycznych przez biznes. Choć już wówczas nie można było finansować partii z pieniędzy „osób zagranicznych".