Reklama

Afera PO, blamaż PiS - analiza Bartosza Marczuka

Bezradni, zagubieni, nieprzygotowani. Tak trzeba opisać zachowanie PiS w sprawie afery taśmowej. Wciąż to opozycja jest najlepszym sojusznikiem Donalda Tuska.

Publikacja: 19.06.2014 20:39

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Kiedy o godz. 13 w poniedziałek Jarosław Kaczyński miał się odnieść do nagrań, które ujawnił tygodnik „Wprost", można się było spodziewać, że będzie miał konkretne informacje, sformułuje zarzuty, konstytucyjne znaki zapytania, narzuci narrację przed zapowiadaną na godz. 15 przez premiera konferencją. Nic takiego się nie stało.

Szef największej partii opozycyjnej powtarzał to, co mówił już wielokrotnie. Jak na zdartej płycie: „Każdy dzień trwania tego rządu zagraża bezpieczeństwu państwa". Jedynym pomysłem PiS było zgłoszenie, skazanego wtedy na porażkę, wotum nieufności dla rządu.

Zachowanie PiS trąci amatorszczyzną. Co powinno było się zdarzyć? Tuż po ujawnieniu afery  partia powinna powołać co najmniej trzy zespoły robocze.

Pierwszy powinien się zająć prześwietleniem wszelkich dokumentów, stenogramów, przebiegu legislacji spraw poruszanych w nagraniach. By móc przedstawić niewygodne dla rządu fakty, np. o tym, kiedy ?i w jakich okolicznościach do konsultacji trafiła nowela ustawy o NBP, jaki był przebieg afery Amber Gold ?i co mówił o niej premier.

Inny zespół powinien np. się zająć przygotowaniem doniesień do prokuratury ?i prawnymi pytaniami o naruszenie konstytucji.

Reklama
Reklama

Trzeci zespół mógł np. zaprogramować strategię postępowania i komunikacji z mediami. Już w niedzielę można było, rozmawiając ?z dziennikarzami, zwracać uwagę na niewygodne dla rządu pytania i tropy.

Tak się jednak nie stało. Wydaje się, że kierownictwo PiS się nawet nie spotkało. Można odnieść wrażenie, że panowie powymieniali się telefonicznymi uwagami i umówili na poniedziałek rano. Tak katastrofalnych błędów w polityce popełniać nie można. Głównej partii opozycyjnej trafił się najlepszy od lat prezent.

Powinna była przygotować się do jego konsumpcji. Tak nie zrobiła. Nawet nieco lepsze wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego we wtorek nie przyniosło efektów. Prezes PiS brzmiał nie do końca wiarygodnie, apelując do prezydenta, z którym jest skłócony, by „publicznie stwierdził, że rząd musi odejść". PiS dobrze zareagował dopiero w środę na wtargnięcie ABW do redakcji „Wprost". Szybko wydał oświadczenie, koncentrując się w nim na obronie wolności słowa.

PiS ma problem. Prezes Kaczyński może adresować swój przekaz do wiernego elektoratu, ale jeśli myśli o wygraniu wyborów, musi całkowicie przebudować sposób zarządzania partią. Powinien się otoczyć ludźmi bardziej inteligentnymi i przebojowymi. Powinny to być osoby, które się nie boją powiedzieć prezesowi, że się myli. Takie, które chcą walki i zwycięstwa, a nie wyłącznie zachowania status quo. W PiS, co udowadnia ostatnia sytuacja, brakuje też sprawnego zarządzania kryzysowego, przećwiczonych schematów zachowania, zaplecza intelektualnego.

Jarosław Kaczyński powinien godzina po godzinie przeanalizować to, co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Kolejny raz okazuje się, że największą siłą PO jest słabość opozycji. To dlatego premier idzie w zaparte, w kompromitującej dla rządu i zarządzanego przez niego państwa, sprawie. Liczy, że jego notowania trochę spadną, ale przy słabości opozycji odzyska formę.

Publicystyka
Marek Migalski: Grzegorz Braun stanie się przyczyną rozpadu PiS?
Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama