Dzieci są jak trawa. Rosną nie patrząc, pokój to, wojna, czy czas wyborczych sztuczek. Dzieci biorą świat – to wszystko, co się im światem wydaje - bardzo poważnie. Dorośli kupują telewizor i, jak dzieci, myślą, że widzą w nim świat. Ciekawe, ilu ich kupi dziecku książeczkę Agnieszki Chylińskiej – telewizyjnej celebrytki?
„Tajemniczy labirynt i dziewczynka, która postanowiła, że przestanie mówić" – jako dykcjonistkę i patologa mowy, taka reklama „Labiryntu Lukrecji" musiała mnie zaintrygować. Mutyzm, czyli brak mowy u ludzi bez niedoborów fizycznych, etiologia mutyzmu - to wielkie problemy logopedii i psychologii.
Ale powieść dla dzieci jest także dziełem literackim. Wobec twórczości piosenkarki znanej z kontestacji szkoły gotowa byłam na jakiś hit, mimo że poza Siostrą Faustyną Kowalską oraz dramaturgiem i kryminalistą Jeanem Genetem nie przypominam sobie samorodnych talentów pisarskich dotkniętych geniuszem trudnym do wytłumaczenia w sposób racjonalny, a na prozie Jana Himilsbacha jakoś się nie wyznaję. Niestety, cud, jak to cud, zdarza się rzadko. Jeżeli pracują jeszcze gdzieś nauczyciele obrzuceni przez czupurną wokalistkę grubymi słowami i potraktowani ordynarnym gestem, to książki Chylińskiej wyznaczają poziom ich triumfu. Teksty książek tej celebrytki świetnie mogą nadać się im do codziennej belferki. Pełno w nich zabawnych, szkolnych lapsusów, znanych nauczycielom z gimnazjalnych wypracowań.
„Babcia z Panią Łucją i Ciociami zaczęła szykować więcej talerzy, a Tata wraz z Wujkiem Aleksandrem – który tłumaczył się przepraszająco, że on by nawet przyjechał, ale jego żona, czyli Ciocia Lukrecji, nie bardzo chciała – wzięli się do rozkładania stołu". - w oparciu o takie tylko jedno zdanie można przecież omówić parę spraw. Brak szkolnej praktyki pisania zdań wyłazi u Chylińskiej co rusz.
„W każdym razie, wracając do snu Lukrecji, dziewczynka podeszła nieśmiało w stronę wejścia do labiryntu". – kto by pomyślał, że to nie jakaś dziewczynka wracała do snu Lukrecji, ale Lukrecja i dziewczynka to ta sama osoba.