Anna Kozicka-Kołaczkowska: Chylińska w toksycznym labiryncie

Milczenie Lukrecji i jej świadome, autystyczne wycofanie są sekretną karą dziewczynki wymierzoną bezradnym rodzicom, czego oni sami do końca mają nie być świadomi. SĄ KARĄ, KTÓRA OSIĄGNĘŁA CEL.

Publikacja: 28.11.2014 14:11

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Dzieci są jak trawa. Rosną nie patrząc, pokój to, wojna, czy czas wyborczych sztuczek. Dzieci biorą świat – to wszystko, co się im światem wydaje - bardzo poważnie. Dorośli kupują telewizor i, jak dzieci, myślą, że widzą w nim świat. Ciekawe, ilu ich kupi dziecku książeczkę Agnieszki Chylińskiej – telewizyjnej celebrytki?

„Tajemniczy labirynt i dziewczynka, która postanowiła, że przestanie mówić" – jako dykcjonistkę i patologa mowy, taka reklama „Labiryntu Lukrecji" musiała mnie zaintrygować. Mutyzm, czyli brak mowy u ludzi bez niedoborów fizycznych, etiologia mutyzmu - to wielkie problemy logopedii i psychologii.

Ale powieść dla dzieci jest także dziełem literackim. Wobec twórczości piosenkarki znanej z kontestacji szkoły gotowa byłam na jakiś hit, mimo że poza Siostrą Faustyną Kowalską oraz dramaturgiem i kryminalistą Jeanem Genetem nie przypominam sobie samorodnych talentów pisarskich dotkniętych geniuszem trudnym do wytłumaczenia w sposób racjonalny, a na prozie Jana Himilsbacha jakoś się nie wyznaję. Niestety, cud, jak to cud, zdarza się rzadko. Jeżeli pracują jeszcze gdzieś nauczyciele obrzuceni przez czupurną wokalistkę grubymi słowami i potraktowani ordynarnym gestem, to książki Chylińskiej wyznaczają poziom ich triumfu. Teksty książek tej celebrytki świetnie mogą nadać się im do codziennej belferki. Pełno w nich zabawnych, szkolnych lapsusów, znanych nauczycielom z gimnazjalnych wypracowań.

„Babcia z Panią Łucją i Ciociami zaczęła szykować więcej talerzy, a Tata wraz z Wujkiem Aleksandrem – który tłumaczył się przepraszająco, że on by nawet przyjechał, ale jego żona, czyli Ciocia Lukrecji, nie bardzo chciała – wzięli się do rozkładania stołu". - w oparciu o takie tylko jedno zdanie można przecież omówić parę spraw. Brak szkolnej praktyki pisania zdań wyłazi u Chylińskiej co rusz.

„W każdym razie, wracając do snu Lukrecji, dziewczynka podeszła nieśmiało w stronę wejścia do labiryntu". – kto by pomyślał, że to nie jakaś dziewczynka wracała do snu Lukrecji, ale Lukrecja i dziewczynka to ta sama osoba.

Jak w zdaniu: „Dopiero gdy do mieszkania weszła Pani Łucja z wieloma ciężkimi siatkami i zobaczyła, że Pan January siedzi w salonie zadumany, ciągle z pianką na jednym policzku, z cudownie odnalezionym aparatem w ręku, dopiero wtedy Tata Lukrecji pacnął się otwartą dłonią w czoło i nie zważając na swój wygląd, złapał stojącą w przedpokoju walizkę i wybiegł z mieszkania". Tatą Lukrecji i Panem Januarym nazywa się tu tego samego mężczyznę, a przecież oba określenia wyznaczają w jednym zdaniu dwie różne pozycje bohaterki wobec jego integralnej (po namyśle) postaci.

Z powodów gramatycznych obserwujemy u Chylińskiej oryginalne scenki. W zdanku:

„Rodzice pożegnali się z córką, całując ją i ściskając przed wyjściem, minęli się w drzwiach z Panią Ludwiką niosącą półmisek przykryty folią aluminiową". - rodzice mijali się w drzwiach z Panią Ludwiką z półmiskiem nie przestając żegnać i ściskać córki. Nie mówiąc o sprawach głupich mód, jak frazy w rodzaju „była bardzo, bardzo głodna" ,"zrobiła się bardzo, bardzo senna". Wolę, gdy literatura artystyczna nie biegnie w pierwszym szeregu dewaluacji słów.

Zachęcone celebryckim czarem autorki dziecko, które chłonie te okropne zdania, marnuje szkołę dobrej lektury oraz zniweczy pracę swojego polonisty.

Oczywista, znam gorsze rzeczy, niż posługiwanie się nieporadnym językiem. Toteż prawdziwa panika ogarnia mnie na myśl o treści książki o dziewczynce, której rozmyślnie dano imię trucicielki z rodu Borgiów. Jest nią los samotnej jedynaczki – historia jej świadomego wciągania się w stan zaburzeń psychicznych, które przekładają się wprost na choroby fizyczne. Dziewczynka cierpi w domu rodziców żyjących poprawnie, ale w niezgodzie i rygorze codzienności. Świat realny jest dla niej wrogi i zimny. Sąsiedzi, znajomi, przyroda są też światem zła. Zimny jest, dosłownie i w przenośni, dom i okropna jest szkoła. Jedynym ratunkiem Lukrecji jest ucieczka w świat wyobraźni onirycznej – w świat snu. Dziecko odbywa ją systematycznie, uparcie. „Najważniejsze jednak dla dziewczynki było to, że miała przed sobą całą noc i mogła śnić do woli, a to było jej ulubione zajęcie". - powtarza narratorka raz po raz.

W tekście nie pada słowo „autyzm", jednak stanowi on ewidentny opis ścieżki do autyzmu wtórnego – nabytego. Podwaliną autyzmu jest właśnie odmowa kontaktu fizycznego, psychicznego, słownego ze światem zewnętrznym – brak akceptacji dla otoczenia. Mutyzm bywa jednym z jego zaawansowanych objawów. Niewiarygodne, jak bezczelnie młodego, wrażliwego, czytelnika zaprasza się do depresyjnego świata Lukrecji.

A choćby ze skóry wyskoczyli stronnicy unikania elementu pozytywnej dydaktyki w sztuce, człowiek zawsze będzie podatny na sugestię, perswazję, wzór osobowy. Człowiek jest obdarzony empatią.

Dziecko empatyczne na tyle, że zdolne przedzierać się przez niezdarną narrację, nieszczęśliwa Lukrecja prowadzi za rękę do piekła autyzmu i ku granicom schizofrenii. Lukrecja, pracując usilnie nad swoją alienacją, przestaje chodzić do szkoły. U siebie czuje się wyłącznie w życzliwych, ciepłych zaświatach. Nawiązuje z nimi kontakt drogą systematycznych wysiłków wyobraźni. Prawdziwość realiów innego świata potwierdza się jej w życiu. Listy znalezione we śnie zawierają prorocze hasła od wszystkowiedzących umarłych. Najsilniejszą więź Lukrecja nawiązuje z przodkami podczas telepatycznych błysków świadomości, wywołanych swądem dymu cmentarnych zniczy, siarczaną wonią palonych zapałek. Zaświaty są dobre, jasne i bliskie, zaś rodzice Lukrecji nazywani są z reguły Panią Łucją i Panem Januarym. Ale to nie jest dobre dla dzieci.

Tajemnicze listy są pewnie zapożyczeniem z powieści „Świat Zofii", wskazówki z nich wariacją motywów z „Alicji w krainie czarów". „Labirynt Lukrecji" jest jednak utworem toksycznym, a jego bezkrytyczna, dziecięca lektura może wydać straszne owoce. Przewodnią jego myślą jest bowiem fakt, że milczenie Lukrecji, jej świadome, autystyczne wycofanie są jej sekretną karą wymierzoną bezradnym rodzicom, czego oni sami do końca mają nie być świadomi. SĄ KARĄ, KTÓRA OSIĄGNĘŁA CEL. Zachęcającym sposobem okrutnego, zgubnego dla wszystkich, szantażu rodziców. Wszczepienie tej strategii dziecku jest wstępem do jego tragedii. A z prawdziwej depresji nie wychodzi się drogą rysowania szlaczków z młodym, przystojnym terapeutą, jak myśli twórczyni Lukrecji.

Obok nieszlachetnego, paskudnego leitmotivu autorka podsuwa dziecku w swej książce moc luźnych, zatrutych, śmiercionośnych ciasteczek. „Przeczytała gdzieś, że leżąc w taki sposób podczas snu, człowiek mimowolnie otwiera usta, a wtedy może do nich wejść pająk"- przestrzega przed spaniem na wznak. "Chorowanie w domu było jednym z ulubionych zajęć Lukrecji" - podsuwa. „To przez te twoje dyskusje i mądrzenie się, i przez kłótnie o Kościół – zaczęła krzyczeć Mama, ale Lukrecja rozpłakała się, więc Pani Łucja zamilkła"-  upewnia, skąd bierze się zło. Gdzie Mama, jak już wiadomo, to znowu ta sama Pani Łucja. Mon Dieu...

Dzieci są jak trawa. Rosną nie patrząc, pokój to, wojna, czy czas wyborczych sztuczek. Dzieci biorą świat – to wszystko, co się im światem wydaje - bardzo poważnie. Dorośli kupują telewizor i, jak dzieci, myślą, że widzą w nim świat. Ciekawe, ilu ich kupi dziecku książeczkę Agnieszki Chylińskiej – telewizyjnej celebrytki?

„Tajemniczy labirynt i dziewczynka, która postanowiła, że przestanie mówić" – jako dykcjonistkę i patologa mowy, taka reklama „Labiryntu Lukrecji" musiała mnie zaintrygować. Mutyzm, czyli brak mowy u ludzi bez niedoborów fizycznych, etiologia mutyzmu - to wielkie problemy logopedii i psychologii.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości