Z nieznanych mi powodów lakoniczna depesza PAP, którą cytuje „Rzeczpospolita”, nie mówi wszystkiego (eufemizm). Ponieważ o tym procesie, o generale Kiszczaku, a także o stanie wojennym i okolicach pisałem już na blogu dobre kilka razy – pozwalam sobie uzupełnić te dzisiejsze informacje.
Przypomnijmy naprzód merytoryczno-medyczne tło. W styczniu 2012 roku warszawski Sąd Okręgowy skazał generała na dwa lata więzienia w zawieszeniu na lat pięć za „udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym”, czyli, mówiąc po ludzku, za wprowadzenie stanu wojennego. Generał odwołał się od tego wyroku, lecz zanim apelacja została rozpatrzona – podupadł na zdrowiu tak bardzo, że sąd, po zasięgnięciu opinii lekarzy, bezterminowo zawiesił jego udział w procesie. Jednakże, na wniosek IPN, jesienią ubiegłego roku ten sam sąd postanowił sprawdzić, czy niedyspozycja dziewięćdziesięcioletniego generała aby nie minęła. Badania trwały dwa dni, sporządzanie z nich raportu dwa miesiące, sąd namyślał się następne dwa tygodnie, i dziś zadecydował jak na wstępie.