Wszak większość pracowni wychwyciła przed pierwszą turą wyborów choćby trend wzrostowy Pawła Kukiza, lecz z pewnością żadna nie przewidziała realnego poparcia dla niego.
Dlatego warto i do publikowanego przez nas w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" sondażu podejść ostrożnie: obserwować tendencje bez wyciągania pochopnych wniosków z konkretnych liczb.
Przede wszystkim zauważmy, że dobre wyniki, które notują inicjatywy Pawła Kukiza i Ryszarda Petru, są symptomem zmian, jakich domagają się wyborcy. Poszczególne sondaże oczywiście bywają zawodne, ale jeśli zobaczymy, że w sumie dwa nowe ugrupowania zyskują ponad 32 proc. wskazań w badaniu, nie możemy wzruszyć ramionami i powiedzieć: nic się nie dzieje. Wybory prezydenckie pokazały bowiem, że coś się dzieje w polskiej polityce, podobnie jak dzieje się ze społecznymi emocjami. Platforma Obywatelska może trwać w przeświadczeniu, że przecież wybudowała największą ilość autostrad i dróg szybkiego ruchu i wydała najwięcej pieniędzy unijnych, obywatele pokazują jednak, że chcą zmian.
Powodu do satysfakcji nie może mieć też Prawo i Sprawiedliwość. Owszem, to kandydat tej partii został prezydentem, lecz za wcześnie dziś na ocenę, czy Polacy obecny w polskiej polityce od półtorej dekady PiS zechcą uznać za tę siłę, która ma owe zmiany przeprowadzać. Sondażowe trendy na razie nie pokazują wyraźnego wzrostu poparcia dla tej partii po sukcesie Andrzeja Dudy.
Inaczej jest z Kukizem. Tendencje są dla niego przychylne jak kiedyś dla mitologicznych wojowników przyjaźni byli bogowie. Jego notowania w sondażach badających poparcie partyjne powoli rosną, by po raz pierwszy w obecnym wyprzedzić PiS. Kukiz awansował też na osobę, która cieszy się największym zaufaniem wśród Polaków (58 proc. ankietowanych).