Banda piratów, która od trzech tygodni przetrzymuje u wybrzeży Somalii ukraiński okręt „Faina” z 33 czołgami na pokładzie, kolejny raz musiała spuścić z tonu. Najpierw żądali 20 milionów dolarów, potem zeszli z ceną do ośmiu milionów. W końcu zirytowani przedłużającymi się negocjacjami z właścicielem jednostki – firmą Tomex Corp. z Odessy - zagrozili, że jeśli do wtorku nie uda się zawrzeć umowy, wysadzą okręt w powietrze. Na szczęście, wczoraj okazało się, że blefowali. Rzecznik prasowy piratów podkreśla, że odwołano akcję, bo negocjacje idą bardzo dobrze. Ale zamaskowana banda morskich rabusiów ma sporo powodów do niepokoju.
[srodtytul]Czołgi przeważyły szalę[/srodtytul]
Trzy pierwsze kwartały tego roku somalijscy piraci mogli zaliczyć do wyjątkowo udanych: tylko w tym roku uprowadzili około 30 statków. A za zwrot łupu - według „Daily Telegraph” - wyłudzili aż 30 milionów dolarów okupu. Właściciele płacili, bo uznawali, że nie ma innego wyjścia, by odzyskać zarówno ładunek jak i załogę. Każdy kolejny okup, wyostrzał apetyt piratów. W procederze pomaga lokalna ludność, bo gospodarka Somalii jest w tragicznym stanie, a dzięki rabusiom do wykarmienia są setki gości – tylko teraz w ich rękach przebywa około 200 członków różnych załóg.
Do tej pory wspólnota międzynarodowa ubolewała nad piratami i radziła, jak z nimi walczyć, ale nikt specjalnie rabusiom nie przeszkadzał. Piraci z roku na rok byli zaś coraz lepiej wyposażeni — w łodzie motorowe, radiostacje, granatniki i oczywiście kałasznikowy.
I pewnie złodziejski biznes rozwijałby się dalej, gdyby w ręce piratów nie wpadła „Faina”, na której pokładzie oprócz czołgów, znajdują się ręczne wyrzutnie granatów oraz pokaźny zapas amunicji. Przez ten okręt piraci ściągnęli na siebie tyle nieszczęść, że ich potomkowie zamiast mówić o „puszce Pandory” będą ze strachem wspominać „ładownię Fainy”. Udało im się bowiem to, czego nie potrafią najznakomitsi dyplomaci - przedstawiciele Brukseli, Moskwy i Waszyngtonu stwierdzili, że z piratami trzeba zrobić porządek. Już teraz