Produkuje go firma założona w Prestwitch pod Manchesterem przez dwóch Polaków Pawła Tumiłowicza i Mariusza Majchrzaka. Miejscowość jest położona w regionie, który zdecydowanie poparł wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
W samej Wielkiej Brytanie Brexit nie jest jedynym produktem spożywczym o tej nazwie i sprzedaje się doskonale. Unijny urząd uznał jednak, że nazwa mogłaby być obraźliwa dla obywateli UE.
EUIPO odmówiła również jakiejkolwiek ochrony intelektualnej dla „Brexitu". Instytucja ma swoją siedzibę w hiszpańskim Alicante i ma prawo do odmówienia rejestracji znaku towarowego w całej UE, ale nie może zabronić jego uznania w poszczególnych krajach Wspólnoty.
Tumiłowicz i Majchrzak ruszyli z produkcją napoju, który ma potężną domieszkę kofeiny w październiku 2016 roku. Zapewniali, że cały pomysł początkowo miał być żartem, ale popyt przekroczył ich oczekiwania. Dlatego zachęceni możliwością powiększenia biznesu postanowili sprzedawać go w całej Wspólnocie.
I wtedy natrafili na przeszkody, bo odmówiono im rejestracji „Brexitu" jako znaku towarowego. Odwołali się od tej decyzji, ale w ostatnią środę, 15 maja Rada Odwoławcza UIPO nie wsparła polskiego żartu definitywnie odmawiając zmiany decyzji. Uznano, że polski żart jest nie na miejscu w sytuacji, kiedy UE przeżywa jeden z najtrudniejszych momentów w swojej historii. — pisze brytyjski „Telegraph". Przy tym Rada Odwoławcza stwierdziła jednocześnie, że Brexit generalnie nie może być znakiem towarowym, ponieważ nie jest wystarczająco rozpoznawalny i mógłby wprowadzać konsumentów w błąd. Podkreślono jednocześnie, że rada nie uznała użycia nazwy „brexit" dla napoju energetycznego za prowokację.