Nasza Danusia

Kiedy „Rzeczpospolita” się komputeryzowała, inni nie mogli się rozstać z maszynami do pisania, a ona pierwsza z działu prawa rozgryzła temat. A przecież nie należała do najmłodszego pokolenia…

Danusia przychodziła z sądu, szybko pisała i wychodziła. Bo miała jeszcze pasje, nie tylko pracę. I szanowała swój czas. Zawsze rzeczowa, budziła podziw, kiedy przynosiła z sądu opasłe teczki i robiła z tego zrozumiały dla wszystkich, merytoryczny tekst na 3,5 tys. znaków. Była mistrzynią od prawa administracyjnego, ale umiała napisać także kryminał.

Życzliwe uwagi Danusi miały swoją wartość. Gdy ktoś nie był czegoś pewien, mówiło się: „Danusia będzie wiedziała”. Pogodna i miła. I pełna sił, chociaż los nie szczędził jej smutków. O takich ludziach mówi się, że nie marnują życia. Ona swego nie zmarnowała z pewnością. Teraz niech odpoczywa.