Ratunek dla zadłużonych - kurs franka może się wahać

Kredytobiorcy wiedzieli, że kurs franka szwajcarskiego może się wahać, ale nie przewidywali, że aż tak – pisze Jacek Czabański.

Publikacja: 27.01.2015 08:47

W ocenie kłopotów, w jakie wpadły osoby, które zaciągnęły kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich, ścierają się dwie opinie. Jedni twierdzą, że osoby te same są sobie winne, bo wiedziały, iż zaciągnięcie kredytu w obcej walucie niesie ryzyko kursowe. Drudzy – że zostały celowo wrobione w kredyty walutowe przez chciwe banki.

Wydaje się, że – jak zwykle – prawda leży pośrodku. Rzeczywiście, osoby zaciągające kredyt w obcej walucie wiedziały i akceptowały pewne ryzyko kursowe. Jednak ostatnie zmiany kursu franka, które wywołały szok nie tylko w Polsce, były poza zasięgiem ich przewidywań. Innymi słowy, kredytobiorcy zdawali sobie sprawę z tego, że kurs może się wahać, ale nie przewidywali, że aż tak.

Nadzwyczajna zmiana

Rzut oka na kurs franka z lat 2001–2015 pozwala stwierdzić, że wahania kursu mieściły się w granicach 1,90–3,2 zł za franka. Dopiero od połowy 2011 r. kurs przekroczył 3,4 zł, a następnie z pewnymi wahaniami ustabilizował się na tym poziomie aż do stycznia bieżącego roku.

Każdy rozsądnie oceniający sprawę kredytobiorca mógł się spodziewać, że kurs walut będzie się wahał o 10, 20 czy 30 proc. Ale czy mógł racjonalnie przewidywać, że wzrośnie o 70 czy 100 proc.?

Gdyby kurs franka wzrósł z dnia na dzień stukrotnie, bylibyśmy pewni, że zmiana ta jest wyjątkowa i nie do przewidzenia. Gdyby wzrósł o 10 proc. z dnia na dzień, uznalibyśmy to za zmianę niezwykłą, ale taką, z którą należało się liczyć. Gdzie leży więc granica rozsądnych wahań, których powinien się spodziewać kredytobiorca?

Pewną pomocą powinny być ogłoszenia, reklamy i zapewnienia banków, które jako profesjonaliści działający na rynku kredytowym mają zdecydowanie lepsze przygotowanie do oceny możliwej zmienności kursów walutowych niż ich klienci. Jeżeli banki informowały klientów, że kurs franka może wzrosnąć nawet o 100 proc., to należałoby przyjąć, iż klienci decydowali się na zawarcie umowy kredytowej ze świadomością ryzyka i wynikających z tego konsekwencji.

Jeżeli jednak banki tylko wspominały o ryzyku kursowym, nie podając żadnych konkretnych wartości, należy przyjąć, że klient banku oczekiwał co najwyżej przeciętnych wahań, a więc takich, które występowały już w przeszłości, natomiast nie zdawał sobie sprawy z tego, iż kurs może wzrosnąć aż o 100 proc.

Zmieniające się okoliczności nie pozostają bez znaczenia prawnego. Art. 3571 kodeksu cywilnego, wprowadzony w 1990 r., zwany dużą klauzulą rebus sic stantibus, pozwala wziąć pod uwagę nadzwyczajne okoliczności, które powodują, że wypełnienie zobowiązania w dotychczasowej treści wiązałoby się ze znaczną szkodą dla jednej ze stron. Przepis brzmi: „Jeżeli z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą, czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy, sąd może po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy".

Klauzula ta stanowi więc wyłom w zasadzie, że umów należy dotrzymywać. Odstępstwo uzasadnione jest tym, że po nieprzewidywalnej zmianie stosunków nie można nakładać na strony obowiązków, które byłyby rażąco niesprawiedliwe i których nigdy by nie zaakceptowały, gdyby zdawały sobie sprawę, w jaki sposób ułożą się okoliczności zewnętrzne, na które nie mają żadnego wpływu.

Przepis ten można zastosować, gdy łącznie spełnione są następujące warunki:

- nastąpiła nadzwyczajna zmiana stosunków;

- spełnienie świadczenia  byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą,

- czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy

Moim zdaniem w sprawie kredytów we frankach wszystkie te warunki zostały spełnione. Po pierwsze, zmiana kursu o ponad 50 proc. była zmianą nadzwyczajną, która normalnie na rynku walutowym się nie zdarzała. Po drugie, zmiana ta spowodowała, iż rata kredytu wzrosła na tyle, że jej obsługa może być połączona z nadmiernymi trudnościami. I wreszcie po trzecie, strony nie przewidywały wahań kursowych w aż takiej wysokości przy zawieraniu umowy, a w każdym razie nie przewidywali tego kredytobiorcy, zaś bank – podmiot profesjonalny – nie informował ich w odpowiedni sposób o ryzyku.

Jeżeli wymienione warunki są spełnione, strona umowy może wystąpić do sądu z roszczeniem o ukształtowanie zobowiązania, a sąd może oznaczyć inny sposób wykonania umowy, zmienić wysokość świadczenia lub umowę rozwiązać. Dla osób, które wzięły kredyt we frankach, jest to możliwa droga do zmiany umowy kredytowej. W grę wchodzi oczywiście nie jej rozwiązanie, lecz zmiana wysokości świadczenia i sposobu wykonania, a szczególnie przyjęcie, że kredytobiorca spłaca raty kredytu przeliczone po kursie nie wyższym niż np. 50 proc. od kursu obowiązującego w chwili zaciągania zobowiązania. Proponowana wartość 50 proc. jest przyjęta arbitralnie – czemu nie 40 czy 60 proc.? Dane historyczne pokazują, że kurs franka wahał się o 20 proc. w górę i w dół od wartości 2,5 zł przez ponad dziesięć lat. Większa zmienność była więc czymś nadzwyczajnym.

Jest też prawdą, że wytaczanie indywidualnych powództw ma tę wadę, iż w poszczególnych sprawach będą zapadać zróżnicowane wyroki – w niektórych sądy będą się zgadzały, że zmiana kursu o ponad 50 proc. jest nadzwyczajną zmianą stosunków, w innych – że dopiero 100 proc.

Powinny zapłacić banki

Choć indywidualna droga sądowa jest obiecująca, to otwiera się pole dla interwencji ustawodawcy. Powinien przesądzić, że w przypadku kredytów walutowych kredytobiorca nie może być obciążany ryzykiem zmiany kursu o ponad 50 proc. Jeżeli kurs rynkowy wzrośnie bardziej, kredytobiorca ma prawo spłacać kredyt przy zastosowaniu korzystniejszego przelicznika.

Uzasadnieniem interwencji ustawodawcy jest masowość problemu, który dotyczy pół miliona polskich rodzin. Należy też wziąć pod uwagę, że droga sądowa jest kosztowna i długotrwała, nie każdy będzie w stanie na nią wstąpić. Istotne jest też, by stworzyć jednakowe zasady dla wszystkich kredytobiorców, czego nie zapewni indywidualny pozew.

Powstaje oczywiście pytanie, kto poniesie ciężar proponowanych rozwiązań. W przypadku kredytów we frankach sprawa jest oczywista: wzrost kursu nie tylko naraził kredytobiorców na nieoczekiwane straty, ale w równym stopniu przyczynił się do nadzwyczajnych zysków banków. Oczekiwanie, by te zyski były limitowane w imię ochrony klientów, którzy nie mogli się spodziewać aż takich wahań kursowych, wydaje się bardzo umiarkowane.

W ocenie kłopotów, w jakie wpadły osoby, które zaciągnęły kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich, ścierają się dwie opinie. Jedni twierdzą, że osoby te same są sobie winne, bo wiedziały, iż zaciągnięcie kredytu w obcej walucie niesie ryzyko kursowe. Drudzy – że zostały celowo wrobione w kredyty walutowe przez chciwe banki.

Wydaje się, że – jak zwykle – prawda leży pośrodku. Rzeczywiście, osoby zaciągające kredyt w obcej walucie wiedziały i akceptowały pewne ryzyko kursowe. Jednak ostatnie zmiany kursu franka, które wywołały szok nie tylko w Polsce, były poza zasięgiem ich przewidywań. Innymi słowy, kredytobiorcy zdawali sobie sprawę z tego, że kurs może się wahać, ale nie przewidywali, że aż tak.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona