Nieoficjalni wciąż kandydaci na najwyższy urząd w państwie nie widzą niczego niestosownego w działaniach, których celem jest wypromowanie ich w zbliżającym się wyścigu wyborczym. Ostatnio ofiarą krytyki padł wiceszef PO, który pochwalił się plakatami ze swoim wizerunkiem i hasłem „Rafał Trzaskowski 2025”. Koalicja Obywatelska tłumaczy jednak, że takie działanie miało na celu promocję programu partii, sam zaś zainteresowany – że kiedy ruszy oficjalna kampania, jej finansami zajmie się komitet wyborczy.
Sędzia Hermeliński: żadna władza nie chciała zmienić prawa
Podobna narracja nie przekonuje byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, sędziego Wojciecha Hermelińskiego. Jego zdaniem wieszanie plakatów, podobnie jak organizowanie spotkań z obywatelami, to kolejne elementy nieoficjalnie prowadzonej prekampanii. Tej, z którą – jak sam podkreśla – walczył zarówno on, jak i jego poprzednicy. Sędzia przyznaje jednak, że publikacji plakatów nie da się zakazać.
Czytaj więcej
Na kogo Polacy zagłosowaliby w drugiej turze wyborów prezydenckich, gdyby dostali się do niej Raf...
– Przepisy kodeksu wyborczego w obecnym kształcie nie pozwalają bowiem na wyciąganie jakichkolwiek konsekwencji w tym zakresie. Poza tym kandydaci zawsze przedstawiają wersję, że mają prawo spotykać się z obywatelami. Niestety, prawo jest niedoskonałe, a ludzie z tej niedoskonałości korzystają – komentuje.
Prekampania – koszty dla komitetu?
Sędzia przypomina, że w okresie gdy sam stał na czele PKW, do najważniejszych osób w państwie (premiera, prezydenta oraz marszałków Sejmu i Senatu) kierowano sprawozdania ze spostrzeżeniami i sugestiami po każdych wyborach. Wskazywano, w jaki sposób trzeba byłoby zmienić obowiązujące przepisy. – Moim zdaniem należałoby wprowadzić zasadę, że jeśli kandydat chce prowadzić prekampanię, to koszty wszystkich podjętych w jej trakcie działań, w swoim sprawozdaniu będzie musiał rozliczyć jego komitet – wyjaśnia.