[b]Rz: Jak na wprowadzone półtora roku temu tzw. porozumienia wychowawcze patrzy zaprawiony w tych sprawach adwokat, ale też działacz ojcowski?[/b]
RAFAŁ WĄWOREK: Art. 58 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=71706]kodeksu rodzinnego i opiekuńczego[/link] w nowej wersji ustanowił swoistą „wyjątkowość” wspólnej pełnej władzy rodzicielskiej po rozwodzie. Tak też jest ona traktowana przez sądy – jako swoista nagroda za dobre sprawowanie.
Przed zmianami władzę rodzicielską ograniczano ojcu wyjątkowo. Obecnie tak się staje automatycznie w razie braku porozumienia między rozwodzącymi małżonkami, a tak bywa najczęściej. Wyjątkowe powierzenie obojgu rodzicom władzy rodzicielskiej wymuszają te nowe regulacje.
[b]Rozwodzący się małżonkowie mogą się przecież porozumieć co do wychowania dzieci?[/b]
O to właśnie chodzi. W praktyce nawet wyimaginowany zarzut matki w stosunku do ojca czyni niemożliwym osiągnięcie konsensusu, a zarazem pozbawia ojca realnej władzy nad dzieckiem, bez której wykonywanie skutecznej pieczy lub opieki nie jest możliwe. Jak ma wyglądać taka kadłubowa opieka ojca pozbawionego pełni władzy rodzicielskiej? Jest to fikcja. W praktyce jego rola zostaje zredukowana do roli „visitor”, by nie użyć niecenzuralnego, ale ulubionego ostatnio słowa polskich feministek.