Podejrzany w prasie nie jest anonimowy

Osoby oskarżone powinny być tak opisywane, by nie można ich było rozpoznać. Często ochrona ich danych to fikcja

Publikacja: 02.09.2012 09:27

„Katarzyna Plichta – przeszłość, rodzina. Kim jest żona Marcina P. i jak się poznali" – tak brzmi tytuł artykułu w jednym z tabloidów. Na jego podstawie łatwo się domyślić, jak ma na nazwisko zamieszany w aferę Amber Gold.

– Nie wiadomo, jak o tej sprawie dziennikarze mają pisać. By nie złamać prawa prasowego, właściwie wypadałoby nie pisać w ogóle. Nie sposób bowiem przedstawić zamieszanego w aferę tak, by nie było wiadomo, o kogo chodzi. Jestem jednak przekonany, że gdyby sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dziennikarz piszący o Marcinie Plichcie by wygrał – mówi Michał Zaremba z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

Podobnie pisano o małżeństwie Waśniewskich. Obok imienia Katarzyny stawiano tylko pierwszą literę nazwiska, ale jej męża Bartka przedstawiano już pełnym nazwiskiem. Tyle że oni sami podawali swoje dane w telewizji i w świetle reflektorów prezentowali twarze.

– W myśl zasady „chcącemu nie dzieje się krzywda" o Katarzynie Waśniewskiej można pisać z imienia i nazwiska – mówi Michał Zaremba.

O znanej piosenkarce i jej kłopotach z wymiarem sprawiedliwości pisano, publikując obok jej zdjęcie z psem, który był adresatem przesyłki z narkotykami.

– Jednak zgodnie z prawem nie wolno publikować w prasie danych ani wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe – tłumaczy prof. Jan Błeszyński.

I dodaje, że o takich osobach powinno się pisać w sposób uniemożliwiający ich rozpoznanie, chyba że wyrażą zgodę na publikację ich danych. Obowiązuje bowiem zasada domniemania niewinności.

– Uzus jest taki, że dziennikarze podają imię i inicjał nazwiska. To niezbyt właściwe, gdyż imię może identyfikować osobę, jeżeli jest rzadko spotykane, np. Esmeralda – mówi prof. Jacek Sobczak, sędzia Sądu Najwyższego.

W prasie popełnia się jeszcze inny błąd. Pisze się np. o poruczniku Mirosławie H., synu polskiego kosmonauty, czy Przemysławie W., synu prezydenta.

– Przez dane osobowe należy rozumieć wszelkie informacje umożliwiające identyfikację. Należą do nich nie tylko imię i nazwisko, dane o dacie i miejscu urodzenia czy zamieszkania, lecz także inne, dotyczące np. stosunków rodzinnych, zawodu czy miejsca pracy, które umożliwiają identyfikację osoby w danym środowisku – tłumaczy adwokat Krzysztof Czyżewski.

– Również kontekst sytuacyjny nie powinien pozwalać na zidentyfikowanie osoby –dodaje radca prawny Agnieszka Rabenda-Ozimek.

Przemysława W. media przedstawiały z reguły jako syna prezydenta

Dziennikarze mają często dylemat, czy podawać dane osobowe, czy nie. Jeśli wskutek dziennikarskiego śledztwa wytropią aferę, mogą podawać nazwiska osób w nie zamieszanych. Ale po wszczęciu postępowania powinni tego zaniechać.

– Od momentu wszczęcia przez prokuraturę śledztwa, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, o podejrzanym pisać z imienia i nazwiska już nie można – mówi Michał Zaremba.

W tej sytuacji najlepiej wystąpić do sądu lub prokuratora o zgodę na ujawnienie personaliów. Tyle że w dobie Internetu media nie chcą czekać.

Jak wskazuje prof. Sobczak, nie ma wyjątku dla osób znanych – polityków czy piosenkarzy. Każdy, kto chce o nich pisać, powinien wystąpić o zgodę do sądu lub prokuratora. Może to zrobić nawet telefonicznie lub e-mailem.

Są jednak i tacy, którzy nie zgadzają się na ukrywanie ich personaliów. Tak np. Ryszard Krauze nie chciał, by przedstawiać go jako Ryszarda K., bo czytelnicy utożsamialiby go z przestępcą. Zapowiedział, że jeśli media będą go tak przedstawiać, wytoczy im proces.

„Katarzyna Plichta – przeszłość, rodzina. Kim jest żona Marcina P. i jak się poznali" – tak brzmi tytuł artykułu w jednym z tabloidów. Na jego podstawie łatwo się domyślić, jak ma na nazwisko zamieszany w aferę Amber Gold.

– Nie wiadomo, jak o tej sprawie dziennikarze mają pisać. By nie złamać prawa prasowego, właściwie wypadałoby nie pisać w ogóle. Nie sposób bowiem przedstawić zamieszanego w aferę tak, by nie było wiadomo, o kogo chodzi. Jestem jednak przekonany, że gdyby sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dziennikarz piszący o Marcinie Plichcie by wygrał – mówi Michał Zaremba z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

Pozostało 81% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów