Polityka historyczna nie może zależeć od kodeksu karnego

Fakty z najnowszej historii Polski powinny podlegać ocenie historyków, a nie prokuratorów i sądów - mówi Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, po wczorajszej rozprawie w Trybunale Konstytucyjnym

Publikacja: 08.07.2008 09:00

Polityka historyczna nie może zależeć od kodeksu karnego

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Wie już pan pewnie, że zaskarżony przez pana przepis przewidujący odpowiedzialność karną za pomawianie narodu polskiego o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie Trybunał oceni dopiero we wrześniu?

Janusz Kochanowski:

Wniosek w tej sprawie złożyłem 15 stycznia 2007 r., czyli półtora roku temu, mogę więc jeszcze trochę poczekać. Interesuje mnie zasadnicza ocena: na ile za pomocą przepisów karnych możemy dochodzić tego, co nazywamy świadomością historyczną.

Czy do złożenia wniosku skłoniła pana głośna książka Jana Tomasz Grossa „Strach. Antysemityzm tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści” badana właśnie pod kątem odpowiedzialności karnej przez krakowską prokuraturę?

Wniosek rzeczywiście stał się aktualny w związku z możliwością zastosowania do książki zaskarżonego przepisu – ale złożyłem go wcześniej, jeszcze przed jej ukazaniem się. Według mnie książka jest paszkwilem, autor nie przeprowadził badań w polskich archiwach i dobierał fakty tendencyjnie. Wypełniała więc znamiona przestępstwa z wprowadzonego w marcu 2007 r. art. 132a kodeksu karnego, gdyż stanowiła pomówienie. Byłoby jednak nieszczęściem, gdyby ów przepis zastosowano do jej autora. Przydałoby mu to tylko fałszywego rozgłosu. Procedury prawnokarne absolutnie nie nadają się do ustalania prawdy historycznej, procedury sądowe mają inną rolę. Mimo że książkę Grossa trzeba oceniać bardzo negatywnie i wyrządziła ona wiele zła w stosunkach polsko-żydowskich, tego rodzaju środki jak art. 132a powinny być z prawodawstwa wykluczone.

Zwolennicy argumentują je jednak potrzebą skuteczniejszej niż obecnie obrony przed używaniem określeń w rodzaju „polskie obozy koncentracyjne” czy „polski antysemityzm”.

To prawda, musimy się bronić. Po wielu latach od wojny okazuje się bowiem, że to nie my zostaliśmy napadnięci i straciliśmy 6 milionów obywateli, nie my walczyliśmy na różnych frontach i mieliśmy najsilniejszą armię podziemną. W świadomości obywateli wielu krajów pozostaje Holokaust i wypędzenia. Na tej płaszczyźnie walki o pamięć i godność przegrywamy. Nie znaczy to jednak, że w walce o świadomość historyczną trzeba sięgać po środki karne. Ustalanie prawdy historycznej nie należy ani do prokuratury, ani do sądów. Chociaż więc rozumiem pobudki autorów tego przepisu, musiałem się opowiedzieć przeciw legislacyjnemu stanowieniu rzeczywistości. Takiego przepisu nie powinno być w polskim ustawodawstwie. Polityka historyczna nie może być budowana w zapisach kodeksu karnego.

We wniosku do TK powoływał się pan jednak również na obawę, że sankcje karne mogą doprowadzić do zaniechania bądź ograniczenia badań naukowych nad najnowszą historią Polski.

Taka obawa rzeczywiście mogłaby się pojawić. Dlatego z niecierpliwością oczekuję na wyrok Trybunału. I liczę, że podzieli moje zastrzeżenia.

Rz: Wie już pan pewnie, że zaskarżony przez pana przepis przewidujący odpowiedzialność karną za pomawianie narodu polskiego o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie Trybunał oceni dopiero we wrześniu?

Janusz Kochanowski:

Pozostało 92% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nieruchomości
Ministerstwo Rozwoju przekazało ważną wiadomość ws. ogródków działkowych
Prawo w Polsce
Sąd ukarał Klaudię El Dursi za szalony rajd po autostradzie A2
Nieruchomości
Sąsiad buduje ogrodzenie i chce zwrotu połowy kosztów? Przepisy są jasne