Plakatami zajęła się prokuratura, ale czy stanowią one przestępstwo?
„Bilet lotniczy do Anglii w promocji: 300 zł, nocleg: 240 zł, aborcja w publicznej przychodni: 0 zł, ulga po zabiegu w dobrych warunkach – bezcenna. Za wszystko inne zapłacisz mniej niż w podziemiu aborcyjnym w Polsce” – głoszą zawieszone na przystankach plakaty feministycznej organizacji.
To kolejna ostatnio radykalna akcja związana ze sporem o aborcję. Wcześniej organizacja ochrony życia powiesiła plakat ze zdjęciem Hitlera i rozszarpanych płodów.
Jeśli chodzi o turystykę aborcyjną, konflikt z prawem wydaje się wyraźniejszy. Usuwanie ciąży (poza ściśle określonymi przypadkami, gdy np. stanowi zagrożenia dla życia kobiety) jest w Polsce przestępstwem. Za taki czyn nie odpowiada kobieta (matka). Ten jednak, kto, choćby za jej zgodą (np. lekarz), przerywa ciążę, podlega karze do trzech lat więzienia, a gdyby płód osiągnął zdolność do samodzielnego życia – do ośmiu lat. Taka sama kara grozi temu, kto udziela kobiecie pomocy w przerwaniu ciąży lub ją do tego nakłania (art. 152 § 2 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=36FAA6BF07856F185CDFC19D23598C9C?id=74999]kodeksu karnego[/link]).
Podżegacz to osoba, która „chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego”; a pomocnik to ten, „kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzi, udzielając rady lub informacji”.