Choć może to wydawać się dziwne, ale w sporze o to czy stara Izba Pracy SN czy nowa Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (nie uznawana za sąd przez wielu prawników, polityków i TSUE) ma rozstrzygnąć odwołanie posłów Mariusz Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji marszałka Szymona Hołowni o wygaszeniu ich mandatów w praktyce zadecydowało, że ta druga Izba jednak dysponowała aktami i jako pierwsza wydawała orzeczenia.
Potwierdza się mające 2000 lat prawnicze powiedzenie, że kto pierwszy w czasie, ten lepszy w prawie. Nie pamiętam aby w SN wydano dwa różne wyroki w tej samej sprawie (w podobnych naturalnie się zdarzają), ale życie pokaże jak na ten werdykt SN zareaguje skład Izby Pracy, i czy będzie wdrażany.
Droga na skróty nie pomogła
Nie można pominąć, że nad ta sprawą unosi się spór między nowymi i starymi sędziami zwłaszcza w SN, teraz okraszony stwierdzeniem marszałka Hołowni, że zwrócił się do prezesa Izby Pracy SN Piotra Prusinowskiego o powierzenie tej sprawy składowi sędziowskiemu, który nie podważy zaufania, jakie sądownictwo powinno wzbudzać w społeczeństwie demokratycznym i państwie prawnym. A oba odwołania z aktami sprawy w tym decyzją marszałka omijając buro podawacze SN trafiły na biurko prezesa izby Pracy zamiast to Izby kontroli Nadzwyczajnej, do której kierowali odwołania obaj posłowie przez marszałka, ale sami też złożyli takie odwołania bezpośrednio do tej izby.
Czytaj więcej
Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN uchyliła postanowienie Marszałka Sejmu ws. wygaszenia mandatu Macieja Wąsika. Prawdopodobnie tak samo orzeknie ws. Mariusza Kamińskiego. Rozstrzygnięcia w tej sprawie jeszcze nie ma. Ale posłowie PiS wciąż teoretycznie mogą pójść do więzienia.
Odwołanie Wąsika sędzia sprawozdawca w Izbie Pracy przekazał zaraz do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, uznając, że ona jest właściwą, a jej trzech sędziów uchyliło w ostatni czwartek postanowienie marszałka Sejmu o wygaśnięcie mandatu poselskiego Wąsika.