Od kilku lat prokuratura prowadzi rocznie ponad 160 tys. spraw, w których wartość skradzionego lub uszkodzonego mienia waha się od 250 zł do 1 tys. zł. W tych najdrobniejszych, nawet jeśli akt oskarżenia trafia do sądu, ten często sprawę umarza ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu. – Tak być nie musi – uznał Andrzej Seremet, prokurator generalny, i w liście do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina proponuje zmiany. Dotyczyłyby one kradzieży, oszustw, wyłudzeń, niszczenia mienia, a także oszustw komputerowych i nielegalnego podłączenia się do urządzenia telekomunikacyjnego.
Dołożą policji Główną rolę odgrywa tutaj wartość przedmiotu przestępstwa. Jeśli wynosi ona do 250 zł, to sprawca odpowiada jak za wykroczenie, jeśli jest wyższa – jak za przestępstwo (tzw. przestępstwa przepołowione). Różnica polega nie tylko na wymiarze kary, jaka grozi sprawcy, ale także na tym, kto i ile czasu się sprawą zajmuje. Aby odciążyć prokuratorów od zajmowania się taką drobnicą, prokurator generalny chce podnieść graniczną wartość przedmiotu przestępstwa z 250 zł do 1 tys. zł. Obowiązująca jeszcze dziś kwota – 250 zł – pochodzi z 1998 r., kiedy to wchodziły w życie kodyfikacje karne.
– Już od 14 lat kwota nie była zmieniana – mówi „Rz" Andrzej Seremet. I przywołuje dane dotyczące minimalnego wynagrodzenia za pracę: w 1998 r. wynosiło ono 500 zł, dziś – 1,5 tys. zł. Podobne relacje występują między wynagrodzeniem przeciętnym wtedy – 1298,49 zł – i dziś 3666,41. – Dzięki takiej zmianie prokuratorzy mogliby dużo więcej czasu poświęcić na sprawy trudne i skomplikowane, zwłaszcza dziś, gdy jest ich coraz więcej – wyjaśnia prok. Mateusz Martyniuk.
Czasochłonne wyceny Identycznego zdania jest prokurator Jacek Skała. – Pamiętam sprawę kradzieży piłki nożnej na stadionie. Zatrzymał ją dla siebie kibic. Potrzebowaliśmy czasu, by ustalić wartość piłki. Okazało się, że wynosiła mniej niż 250 zł, dlatego sprawę zakwalifikowano jako wykroczenie. Nie mniejsze trudności mają dziś prokuratorzy z wyłudzeniami na Allegro. Często w grę wchodzą naprawdę drobne kwoty – od 10 do 30 zł, ale żeby je ustalić, prokurator musi znaleźć dane właścicieli kont. W tej sprawie musi wystąpić do sądu o zwolnienie z tajemnicy, sprawdzać billingi itd.
Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, przyznaje, że o zmianę zabiega też policja. – W sprawie wykroczeniowej jest do wypełnienia dziesięć razy mniej dokumentów niż w wypadku przestępstwa – podaje. Mówi też, że obywatele, którzy zwracają się na komisariat, informując np. o kradzieży starego roweru, denerwują się, gdy widzą liczbę oświadczeń i innych dokumentów do wypełnienia. Podkreślają, że czas, jaki na to poświęcili, jest wart dużo więcej niż utracony przedmiot.
Karniści nie mówią „nie" propozycji Andrzeja Seremeta. Niektórzy, rozumiejąc jej racjonalność, wyrażają jednak obawy przed nadużyciami.
Sama idea jest dobra, ale jeśli policja dostanie te sprawy, to z wszelkimi konsekwencjami dla obywateli – mówi „Rz" prof. Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.